Minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius ocenił, że prawdopodobna jest zewnętrzna interwencja zbrojna w Mali, gdzie bojownicy powiązani z Al-Kaidą sprawują kontrolę nad dużymi obszarami kraju.
Francja włącza się w działania regionalnych organizacji (Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej i Unii Afrykańskiej - ECOWAS), które dążą do utworzenia na skłóconym politycznie południu reprezentatywnego rządu - podkreślił minister.
"Jak tylko praworządność zostanie przywrócona na południu kraju, należy zwrócić się na północ, gdzie (...) w pewnym momencie prawdopodobnie dojdzie do rozwiązania siłowego" - powiedział Fabius. Jak podkreślił, ewentualną interwencję poprowadziłyby kraje afrykańskie, jedynie przy wsparciu ze strony sił międzynarodowych.
Francja jako byłe państwo kolonialne "z oczywistych względów nie może znaleźć się na czele takiej misji", ponieważ mogłaby tym sprowokować wymierzone w siebie akcje odwetowe - zaznaczył szef francuskiego MSZ.
W wyniku zamachu wojskowego, przeprowadzonego pod koniec marca tego roku, Mali podzieliło się na skłóconą politycznie część południową oraz północ, gdzie tuarescy separatyści proklamowali utworzenie własnego państwa Azawad. Pod koniec czerwca malijscy talibowie, wspierani przez filie Al-Kaidy z Sahary i Sahelu, wzięli górę nad Tuaregami.
Państwa ECOWAS chcą wysłać do Mali kilkutysięczną ekspedycję wojskową, którzy ma zaprowadzić porządek na południu, a potem spacyfikować zbuntowaną północ. Czekają jednak na mandat ONZ w tej sprawie i formalną prośbę nowego rządu Mali.
Rada Bezpieczeństwa ONZ już trzy razy odmawiała przyznania mandatu wojskom ECOWAS twierdząc, że ich dowódcy nie mają żadnego planu działania. Przeciwni interwencji są najbardziej wpływowi przywódcy w Mali, szef junty kapitan Amadou Sanogo i premier Cheick Modibo Diarra, wrogo nastawiona jest do niej także większość Malijczyków. Z udzieleniem wsparcia zwlekają państwa regionu.