Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.
Dziwne to proroctwo Izajasza, o którym ewangelista Mateusz napisał, że się spełniło w Jezusie. Bo cóż to za Mesjasz, który – zamiast przywrócić widzialne i niezwyciężone królestwo Izraela – nie spiera się, nie krzyczy, nawet „trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi” i w ten właśnie sposób „zwycięsko sąd przeprowadzi”? Nic dziwnego, że wtedy tak wielu (głęboko wierzących i praktykujących) nie rozpoznało Go. Ale czy my dzisiaj – dobrze znając ten styl Jezusa-Mesjasza – nie tęsknimy de facto za jakimś mesjaszem ziemskim, triumfującym, doczesnym? Czyż nie podobają nam się ci właśnie, którzy powołując się na Jego imię, spierają się i głośno krzyczą? Tymczasem w Jezusie odkrywamy, że sukces nie jest imieniem Boga. Że zwycięstwo przyjdzie – ale przez krzyż.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zbigniew Nosowski