W Pampelunie, na północy Hiszpanii, tysiące śmiałków wzięło w sobotę rano udział w pierwszej w tym roku gonitwie z bykami w ramach fiesty ku czci jednego z patronów Nawarry, św. Fermina. Do szpitali trafiło sześć osób - podały lokalne władze.
73-letni mieszkaniec Pampeluny został ugodzony rogiem w nogę, a pozostałe osoby upadły uciekając przed stadem byków. Wśród lekko rannych jest 21-letni turysta z Japonii i 26-latek z Australii.
Pierwsza gonitwa była krótka i niebezpieczna z powodu śliskich ulic. Zaledwie kilka minut przed rozpoczęciem imprezy spadł deszcz.
Trasa gonitwy biegła wąskimi uliczkami Starego Miasta. Tysiące, głównie młodych ludzi, ubranych na biało i z charakterystycznymi czerwonymi apaszkami na szyi, uciekało przed sześcioma bykami na 850-metrowym odcinku zakończonym areną, na której później zwierzęta giną z rąk torreadorów.
Pod koniec gonitwy, która tym razem trwała 2 minuty i 53 sekundy, byk przewrócił jednego z uczestników i rogiem przebił jego koszulę, a następnie przeciągnął go kilka metrów na środek areny. Mężczyźnie jednak nic się nie stało.
Doroczne gonitwy z bykami są w Pampelunie organizowane w ramach uroczystości ku czci św. Fermina. Fiesta rozpoczęła się w piątek w południe tradycyjnym wystrzałem z racy na placu przed ratuszem.
Bogaty program trwających do 15 lipca obchodów przewiduje ponad 431 atrakcji kulturalnych i muzycznych. Problemy pogrążonej w kryzysie Hiszpanii odzwierciedla budżet imprezy, który będzie o 8 proc. mniejszy niż w roku ubiegłym i wyniesie 2,4 mln euro.
Od 1911 roku, gdy rozpoczęto prowadzenie statystyk, w biegach z bykami poniosło śmierć 15 osób. Ostatnią ofiarą śmiertelną był 27-letni Hiszpan Daniel Jimeno Romero, który 10 lipca 2009 roku został ugodzony przez byka w szyję.
Fiestę ku czci św. Fermina rozsławił amerykański pisarz Ernest Hemingway w swojej powieści "Słońce też wschodzi".