Zespół parlamentarny ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M złoży w prokuraturze zawiadomienia dotyczące odpowiedzialności m.in. premiera Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego za organizację lotów do Smoleńska w 2010 r. - poinformował Antoni Macierewicz (PiS).
Podobne zawiadomienia - jak poinformował Macierewicz na wtorkowej konferencji w Sejmie - będą dotyczyć b. szefa MON Bogdana Klicha, b. szefa MSWiA Jerzego Millera, szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego.
"Zespół Parlamentarny będzie kierował do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przeciwko kolejnym konkretnym osobom, które, według nas, popełniły przestępstwo w trakcie przygotowywania wizyty (prezydenta i premiera w Katyniu-PAP), w tym przeciwko Prezesowi Rady Ministrów Donaldowi Tuskowi, panu Bogdanowi Klichowi, ministrowi Arabskiemu i panu Sikorskiemu. Te osoby na pewno będą objęte odrębnymi doniesieniami o popełnieniu przestępstwa" - zapowiedział Macierewicz we wtorek. Dodał, że liczy, iż "będą uczciwie przez prokuraturę zanalizowane i podjęte".
Kolejne wnioski do prokuratury są odpowiedzią zespołu na ogłoszoną przez prokuraturę w poniedziałek decyzję o umorzeniu - z braku znamion przestępstwa - śledztwa dotyczącego organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w 2010. Praska prokuratura badała sprawę ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie.
W poniedziałek Macierewicz zwrócił się do Prokuratora Generalnego o wznowienie tego postępowania.
Macierewicz poinformował również we wtorek, że złożył tego dnia zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Jerzego Millera oraz członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której pracami kierował były minister spraw wewnętrznych i administracji.
Uzasadniając to zawiadomienie poseł PiS stwierdził, że odczyt parametrów ze wskaźników widocznych na wizualizacji ostatnich minut lotu tupolewa, dołączonej we wrześniu 2011 r. do raportu komisji Millera, jest sprzeczny z wnioskami raportu i z animacją będącą częścią wizualizacji, która wskazywała, że Tu-154M złamał brzozę.
"Na wizualizacji stanowiącej załącznik 4.11 do oficjalnego dokumentu państwowego tj. Protokołu, widać bezspornie, że przedstawiona tam trajektoria lotu TU-154M jest całkowicie różna od wartości wyświetlanych jednocześnie na zegarach w kokpicie tego samolotu (...)Według trajektorii poprowadzonej w oparciu o wizualizację Komisji, minimalna wysokość baryczna, na jakiej znalazł się samolot sekundę przed "zderzeniem" z brzozą, wynosiła 18 metrów ponad ziemią. Samolot nie mógł utracić fragmentu lewego skrzydła w wyniku kolizji z brzozą, ponieważ w momencie przelotu nad drzewem znajdował się na wysokości 18.6 metra ponad ziemią" - brzmi fragment uzasadnienia doniesienia.
Macierewicz powiedział, że kieruje "zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa komisji Jerzego Millera oraz członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którzy własnoręcznymi podpisami, wszyscy podpisali się pod danymi i wnioskami, które są fałszywe od początku do końca".
Macierewicz w zawiadomieniu zarzuca członkom komisji i Millerowi niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień, wprowadzenie w błąd organów ścigania oraz poświadczenie nieprawdy w dokumencie rządowym.
W ubiegłym tygodniu, gdy Macierewicz zapowiedział złożenie zawiadomienia w tej sprawie, członek polskiej komisji, która badała katastrofę smoleńską, i przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek powiedział PAP, że wizualizacja nie jest dowodem, lecz materiałem poglądowym, a "materiałem finalnym są rzeczy, które są zawarte w raporcie i załącznikach".
"Natomiast animacja powstała w oprogramowaniu flightscape, które jest przeznaczone do tego typu wizualizacji poglądowych. (...) Jest to materiał poglądowy, a nie dowód z punktu widzenia prokuratury czy komisji. Gdyby w ten sposób można było analizować wypadki, ich badanie trwałoby zdecydowanie krócej, bo wprowadzałoby się do programu parametry z rejestratora i by się tylko patrzyło, jak to wyglądało. To nie jest takie niestety proste" - powiedział wówczas Lasek.
Przypomniał, że komisja Millera oparła się przede wszystkim o zapisy dwóch rejestratorów parametrów lotu oraz dwóch urządzeń, które nie są rejestratorami, ale mogą zapisywać niektóre parametry lotu. "To były podstawowe materiały, na podstawie których została przedstawiona ostatnia faza lotu. To nie jest tak proste, że to można wrzucić w dowolny program i uzyskać informację, ponieważ każde z tych urządzeń ma specyficzny rodzaj nagrywania, specyficzny offset, czyli różnice w czasie" - tłumaczył Lasek.