Prezes Wszechrosyjskiego Związku Kibiców (WOB) Aleksandr Szprygin wyraził nadzieję, że jego rodacy, przetrzymywani po Euro 2012 w - jak to określił - "polskich katowniach", wkrótce wrócą do domu.
Oznajmił też, że takiej rusofobii jak w Polsce, nie ma nigdzie indziej. Mówił o tym na konferencji prasowej w Moskwie, w siedzibie państwowej agencji informacyjnej RIA-Nowosti.
"Podczas przemarszu kibiców nie było żadnych politycznych haseł. Nie było żadnych wykroczeń. Rosyjscy fani byli atakowani, a ci, którzy próbowali dawać odpór napastnikom, zostali zatrzymywani" - oświadczył Szprygin, przywołując burdy, do jakich doszło 12 czerwca w Warszawie przed meczem piłkarskich mistrzostw Europy Polska - Rosja.
"Wszystkim zatrzymanym Polakom wymierzono kary w wysokości 500 zł, a nasi chłopcy wciąż są przetrzymywani w polskich katowniach. Rozpatrzenie ich spraw jest odwlekane z przyczyn politycznych" - dodał.
Określenie "katownie" we współczesnej Rosji używane jest praktycznie wyłącznie w stosunku do działań Gestapo. Zapytany przez jednego z rosyjskich dziennikarzy, czy jest ono stosowne w przypadku Polski, szef WOB odparł, że "rzeczy należy nazywać po imieniu".
"Jeśli przyjechaliście na mistrzostwa Europy na 10 dni, by odpocząć i obejrzeć futbol, a wrócicie do rodzin i bliskich w nieokreślonej przyszłości - przy czym będąc tam macie świadomość, że jesteście niewinni; że w tym wszystkim są jakieś polityczne motywy; że jesteście zakładnikami czyichś politycznych ambicji - to trzeba nazywać rzeczy po imieniu" - powiedział Szprygin.
W jego ocenie, kibice z Rosji byli jednymi z najlepszych na Euro - tak pod względem liczebności, jak i dopingu.
"Były tylko trzy incydenty z udziałem rosyjskich fanów. Dla większości zwykłych sympatyków piłki wspólny przemarsz był jedyną drogą bezpiecznego dotarcia na stadion w Warszawie. Większość ludzi, którzy wybrali się tam na własną ręką, została pobita przez polskich radykałów" - oświadczył prezes WOB.
"Nie spodziewaliśmy się, że w Polsce są takie pokłady rusofobii; że sytuacja będzie politycznie podgrzewana przez polskie media" - podkreślił.
Towarzyszący mu dyrektor wykonawczy Wszechrosyjskiego Związku Kibiców Wsiewołod Aleksiejew jako przykład owego "politycznego podgrzewania" sytuacji przez polskie media, wymienił flagę ZSRR, którą omyłkowo pokazała TVP w zapowiedzi meczu Polska - Rosja.
"Była to prowokacja, która mogła popchnąć radykałów wśród polskich fanów do działań przeciwko rosyjskim kibicom. W tym wszystkim był polityczny podtekst. Flaga tworzyła niezdrowe tło" - wskazał Aleksiejew.
Zdaniem Szprygina, "takiej rusofobii, jak w Polsce, nie ma nawet na Zachodniej Ukrainie, we Lwowie, a także w Pribałtyce". To ostatnie określenie przez niektórych w Rosji jest wciąż używane w stosunku do Estonii, Łotwy i Litwy.
W związku z incydentami podczas Euro 2012 w Polsce pociągnięto do odpowiedzialności 27 obywateli Rosji. Siedmiu zostało aresztowanych.
Podczas starć przed meczem Polska - Rosja w Warszawie obrażeń doznało dwóch obywateli FR. Takie dane oficjalnie podał doradca prezydenta Rosji ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka Michaił Fiedotow, który w trakcie Euro 2012 dwukrotnie przebywał w Warszawie. Zaprzeczył on, jakoby w toku tych burd rannych zostały dziesiątki, a nawet setki obywateli Rosji. Takie informacje podawały niektóre rosyjskie media.
"Poszkodowane zostały dwie osoby. Są to oficjalne dane. W zajściach ucierpiało łącznie 21 osób - 11 policjantów i 10 kibiców, w tym dwaj Rosjanie. Jednego z nich odwiedziłem w szpitalu" - oświadczył Fiedotow w jednej z wypowiedzi dla mediów w Rosji.
Natomiast w czasie wtorkowej konferencji prasowej prowadzący ją dziennikarz RIA-Nowosti zaprzeczył, jakoby polscy pseudokibice w Warszawie pobili rosyjskie kobiety i dzieci. Również takie wiadomości były kolportowane przez część mediów w Rosji.
UEFA w trakcie ME po każdym z trzech spotkań "Sbornej" nakładała na rosyjską federację kary finansowe za zachowanie kibiców. Ich łączna suma wyniosła 185 tys. euro.