Szef MON Tomasz Siemoniak wyraził nadzieję, że podwyżki, które żołnierze otrzymają od lipca, zahamują odejścia z armii. Jak ocenił, środków wydawanych na obronność nie mogą zmarnować odejścia z wojska wyszkolonych fachowców.
W 2011 r. z mundurem pożegnało się 7,4 tys. żołnierzy, ponad trzy czwarte z nich zrobiło to na własną prośbę. Pytany o to w poniedziałek szef MON wyraził nadzieję, że podwyżki o 300 zł brutto od 1 lipca zahamują odejścia z wojska.
"Wydajemy bardzo dużo na obronność, to jest 1,95 proc. PKB. Jesteśmy wyjątkiem wśród krajów europejskich, które redukują swoje budżety obronne, i nie możemy tego wielkiego wysiłku finansowego, modernizacyjnego naszego państwa zmarnować tym, że świetnie wyszkoleni fachowcy będą z wojska odchodzili" - powiedział Siemoniak. Dodał, że MON szuka również pozafinansowych narzędzi, które zachęciłyby najlepszych żołnierzy do pozostania w służbie.
"Życzylibyśmy sobie, żeby status materialny żołnierzy był taki, że sprawy materialne nie byłyby czynnikiem, który decyduje o tym, żeby z wojska odchodzić" - mówił Siemoniak.
Minister obrony ocenił, że 300 zł to dla wielu żołnierzy, zwłaszcza dla tych najmniej zarabiających, bardzo duża kwota. Przypomniał, że w ostatnich kilku latach nie było podwyżek dla żołnierzy, a w tym roku pracownicy sfery budżetowej nie mogą liczyć na wzrost wynagrodzeń.
Podwyżki od 1 lipca 2012 r. po 300 zł brutto dla żołnierzy i policjantów obiecał w expose premier Donald Tusk jesienią 2011 r. Odpowiednie rozporządzenia szefowie MON i MSW podpisali w połowie czerwca.
Ustawa budżetowa umożliwia też podwyżki od 1 października dla strażaków, funkcjonariuszy Straży Granicznej, BOR i Służby Więziennej, pod warunkiem, że do końca września nie zostaną wykorzystane pieniądze z rezerwy celowej na usuwanie skutków klęsk żywiołowych.