Jeszcze cztery lata temu Ameryka Łacińska zapatrzona była w Europę, jako źródło inwestycji i partnera handlowego, który pomoże w rozwoju jej opóźnionej gospodarki i zrównoważy tradycyjne wpływy USA.
Dziś kontynent patrzy na Chiny. Inwestując w najuboższe warstwy ludności i czyniąc z nich liczących się uczestników rynku, kontynent "odrobił zadania", jakie stoją dopiero przed Europą. Dlatego radzi sobie lepiej od niej z przechodzeniem do "nowej epoki" w gospodarce światowej.Jednocześnie region ten, rozwijając handel z Chinami oraz Indiami, znajduje się "w świetnej pozycji", aby działać jako motor napędzający gospodarkę światową.
Tak brzmi wspólna diagnoza europejskich i latynoamerykańskich ekonomistów, którzy w końcu tygodnia zebrali się na dziewiątym dorocznym spotkaniu w hiszpańskim Santander. "Cud Luiza Inacia Luli da Silvy", który w ciągu dwóch czteroletnich kadencji prezydenckich (od 2003 r.) wyprowadził 40 milionów Brazylijczyków ze stanu absolutnego ubóstwa (klasa E) do klasy niższej średniej (C) - socjolodzy stosują podział na klasy od A do E - zmienił obraz brazylijskiego społeczeństwa.
Oblicza się, że na brazylijską klasę C przypada dziś 40 proc. PKB. W Nordeste, najuboższej części kraju, z której pochodzi były tokarz i działacz związkowy Lula, PKB wzrósł od 2003 r. o 42 proc. Wzrost PKB na bogatym południowym wschodzie wyniósł 16 proc.
Na czym polega "zmiana epoki" czy też "nowa rzeczywistość" w gospodarce światowej? Coraz więcej krajów wchodzi na drogę rozwoju. Podczas gdy do niedawna uważano powszechnie, iż stosunek między "światem na drodze rozwoju" a "światem rozwiniętym" kształtuje się jak 50:50, w bardzo krótkim czasie zmieni się to na 60 do 40 lub nawet 70 do 30 na korzyść tych pierwszych.
Tezę tę formułuje główny ekonomista Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju Juan Jose Ruiz, zafascynowany "brazylijskim modelem" rozwoju opartym na trzech głównych filarach: napędzaniu gospodarki przez włączanie do udziału w rynku ludzi, którzy żyli dotąd na jego marginesie, systemie finansowym należącym dziś do najzdrowszych na świecie dzięki niewielkiemu udziałowi złych kredytów i dynamicznym rozwoju stosunków gospodarczych z Azją.
Chiny i Ameryka Łacińska - w ocenie hiszpańskich i latynoamerykańskich ekonomistów - to regiony, które najlepiej radzą sobie ze światowym kryzysem finansowym. Wykorzystały one w ostatnich latach depresję na Zachodzie, aby niezwykle dynamicznie rozwijać wzajemne stosunki. Chiny znalazły głównie w Brazylii źródło potrzebnych surowców i czerpią z niego pełnymi garściami. Tylko w ciągu 2011 r., według chińskiego Ministerstwa Handlu, wymiana handlowa między Chinami i Ameryką Łacińską wzrosła o ponad 40 proc.!
Ameryka Łacińska nie daje sobie narzucić "dziewiętnastowiecznych reguł gry" w stosunkach handlowych z Pekinem, jak nazwała to argentyńska minister przemysłu Debora Giorgi. Wsparta przez Brazylię, wystąpiła nawet z projektem ustanowienia przez latynoamerykańskich partnerów Chin wspólnych barier dla ograniczenia napływu dumpingowej produkcji chińskiej "manufaktury".
Rezultaty takiej postawy latynoamerykańskich partnerów Chin są widoczne. Pekin nie ogranicza się do importu surowców zza Oceanu Spokojnego, lecz dostarcza Brazylii, Chile, Argentynie technologii, które pozwalają im na zwiększanie zatrudnienia. Technologia ta pozwoliła np. na budowę fabryki superszybkich pociągów w Brazylii. Chińczycy kupili 135 embraerów. Brazylia może liczyć na to, że zamówią wkrótce drugie tyle.