Amerykańscy katolicy i wolność religijna: początki.
26.06.2012 13:32 GOSC.PL
Kilka miesięcy temu natknąłem się na dwutomową historię Kościoła w Stanach Zjednoczonych, której nigdy wcześniej nie czytałem, była to „Historia amerykańskiego katolicyzmu” autorstwa Theodore’a Maynarda, wydana po raz pierwszy w 1941 r. Maynard nie był zawodowym historykiem i jego opowiadanie o historii amerykańskiego katolicyzmu ma w sobie więcej apologetycznego zacięcia, charakterystycznego dla początków XX wieku, niż współczesny czytelnik jest w stanie przełknąć. Tym niemniej dr Maynard odrobił pracę domową w zakresie lektury pionierskich tomów pióra takich gigantów historii katolicyzmu w USA, jak John Gilmary Shea i Peter Guilday. I nawet jeśli jego wrażliwość ekumeniczna nie jest nadmiernie rozwinięta, to jego opinie zazwyczaj są wyważone. Od czasu do czasu formułuje myśli, które są naprawdę odświeżające i zgrabnie ujęte.
Weźmy na przykład poniższy fragment, wprawdzie nieco barokowy pod względem stylu, jednak wart rozważenia:
„To ogromnie ciekawe, że ludzie, deklarujący brak dogmatycznych uprzedzeń w swoim własnym życiu, bądź w sposobie rozumienia świata tak często zachowują sentymentalne przywiązanie do legendy, według której niektóre odłamy protestantyzmu poszukując między innymi wolności własnego sumienia, stały się architektami wolności religijnej w Ameryce. Nie ma specjalnej potrzeby skarżyć się na to, że kiedy znaleźli się na pozycji siły, odmówili tej wolności tym, z którymi akurat się nie zgadzali, w szczególności zaś katolikom. (...) Zamiast tego, warto z wdzięcznością zauważyć, że ich uparte przywiązanie do osobistych przekonań zaowocowało ostatecznie wspaniałym dorobkiem w postaci rozszerzenia wolności religijnej na wszystkich. (...) Jednak te grupy katolików, które przyjechały do amerykańskich kolonii, nigdy nie myślały o wolności religijnej jako o przywileju należącym się wyłącznie im samym. Pod tym względem katoliccy osadnicy w Maryland byli Amerykanami od początku, podczas gdy purytanie stawali się Amerykanami stopniowo i powoli”.
Jak Theodore Maynard skwapliwie przyznaje, w czasach założycielskich tworzenie praw dotyczących wolności religijnej w Ameryce odbywało się dzięki pracy wielu rąk, w większości należących do protestantów i deistów. Pozostaje jednak faktem, że od roku 1634, gdy do Maryland przybyli pierwsi koloniści, katolicy byli zwolennikami szerokiego zakresu wolności religijnej rozumianej jako „wolność podstawowa”, a nie jedynie „wolność dla nas”. To oczywiście była zarówno kwestia przekonań jak i pragmatyzmu, jeśli wziąć pod uwagę niewielką liczebność wspólnot katolickich. Nie powinniśmy jednak zapominać o przekonaniach. Dzięki ich własnej tradycji teologicznej katolicy z Maryland (i ich bracia z Pensylwanii) mogli korzystać z ówczesnego prawa podobnego do dzisiejszej Pierwszej Poprawki, podczas gdy purytanie w Nowej Anglii uczyli dzieci piosenki: „Miej w nienawiści Wielką Nierządnicę Rzym/i wszystkie jej bluźnierstwa/nie pij z jej przeklętego kielicha/nie przestrzegaj jej nakazów”.
Kościół Katolicki w USA właśnie rozpoczął 14 Dni dla Wolności, chcąc umocnić katolików zdeterminowanych, by bronić wolności religijnej dla wszystkich. Dobrze będzie akurat teraz przypomnieć, że od czasów założycielskich katolickie rozumienie „wolności praktykowania religii,” wynikającej z Pierwszej poprawki jest słuszne, a co więcej – umotywowane. Znów Maynard w swoim barokowym stylu:
„Kościół zawsze utrzymywał, że niezależnie od akcydentalnych nierówności między ludźmi pod względem czy to uzdolnień, czy pozycji społecznej, wszyscy co do istoty są równi w oczach Boga. Tylko na takiej doktrynie może zasadzać się demokracja. Tylko demokratyczne instytucje przekładają tę doktrynę na widzialną praktykę. Wbrew twierdzeniu zawartym w Deklaracji Niepodległości o oczywistości prawdy, iż wszyscy ludzie zostali stworzeni równi, prawda ta wcale nie jest oczywista. Przeciwnie: takie twierdzenie wydaje się odstawać od obserwowalnych faktów. W rzeczywistości jest to dogmat mistyczny i Kościół katolicki jest jedyną instytucją, co do której możemy być w stu procentach pewni, że się go nie wyrzeknie”.
Być może słowo „mistyczny” nie jest tu do końca na miejscu. Mamy bowiem do czynienia z łańcuchem idei, który dość łatwo jest prześledzić. Zaczynając od Tomasza z Akwinu, przez Roberta Bellarmina, do anglikańskiego teologa Richarda Hookera; potem od Hookera przez Johna Locke’a do Thomasa Jeffersona – to spójna wersja szlaku intelektualnego wiodącego do Deklaracji i Pierwszej poprawki. Amerykański Tomasz – Jefferson zawdzięcza scholastycznemu Tomaszowi – Akwinacie znacznie więcej niż sądził.
George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie
Tłum. Magdalena Drzymała
George Weigel