Trwa dobra passa opery w nowej siedzibie przy ul. Lubicz. Potwierdzeniem tego było najnowsze przedstawienie – „Wesele Figara” Mozarta.
Wrócono do niego po 36 latach od poprzedniej prezentacji na krakowskiej scenie. Co prawda, pod naporem tłumu melomanów nie wyłamano drzwi, nie uduszono trzech osób i nie rozpędzono stróżów porządku – jak to się stało przed paryską premierą „Wesela” w 1784 r. – niemniej było czego posłuchać i na co popatrzeć. – Uważam niezmiennie, że ta opera powinna być grana tradycyjnie, bez udziwnień – powiedział baryton Mariusz Kwiecień, śpiewający partię Hrabiego Almavivy. Tak też, „jak Pan Bóg przykazał”, zrobił krakowskie przedstawienie reżyser Laco Adamik. Nie wszystkim się to jednak podobało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogdan Gancarz