Tak się już dzisiaj nie pisze. Pogłębiona publicystyka, przydługie wywiady, analityczna wnikliwość – to wszystko jest passé. Bo się nie sprzeda.
Pogłębiona publicystyka, przydługie wywiady, analityczna wnikliwość – to wszystko jest passé. Bo się nie sprzeda. Liczy się krótki news, maksymalnie podrasowany, szybko wydany osąd. To dominujący dziś w mediach trend. Kolejny raz przekonałem się, że tą modą nie przejmują się autorzy „Teologii Politycznej” i, jakby demonstracyjnie, wydają kolejny tom swojego rocznika, zawierający dawkę „ciężkiej publicystyki”.
Tegoroczny temat numeru – „Śmierć i polityka” – jest próbą spokojnego zastanowienia się nad tym, co stało się z Polską od czasu katastrofy smoleńskiej. I to, co jest słabością pisma, ukazującego się raz na rok (czas leci, dochodzą nowe fakty, a rocznik z natury nie nadąża), okazuje się jednocześnie jego siłą. Ile newsów, pośpiesznych komentarzy sprzed 2 lat, roku, miesiąca, dwóch dni – okazuje się nieaktualnych i nieadekwatnych po krótkim czasie? „Teologia Polityczna” jako rocznik ma tę wyższość nad „będącymi na bieżąco” mediami, że może spokojnie przemyśleć to, co się przydarzyło duszy polskiej w ostatnim czasie.
Autorzy zastanawiają się nad tym, jakie są źródła polskiej polityki i dlaczego powaga Krakowskiego Przedmieścia w dniach po katastrofie przegrała z nihilistyczna błazenadą. Jest świetny tekst Agnieszki Kołakowskiej o kulturowym i filozoficznym zjawisku niepowagi. Są też sprawy bardziej „sensacyjne”, jak tekst Pawła Kowala o zainteresowaniu, jakim bezpieka darzyła obecnego Papieża Benedykta XVI. Znakomita lektura dla zmęczonych mędrkującym „na szybko” dziennikarstwem. A że wyżej podpisany też takie nieraz uprawia – wie, o czym mówi. I też chętnie odpocznie.
Jacek Dziedzina