Twarde fakty na temat amerykańskich zakonnic: postępowe zgromadzenia zakonne kobiet nie mają nowych powołań.
20.06.2012 08:57 GOSC.PL
W kwietniu tego roku Watykan podjął decyzję objęcia Konferencji Zakonów Żeńskich w USA (LCWR) nadzorem kościelnym oraz wyznaczył arcybiskupa Seattle Jamesa Petera Sartaina na delegata apostolskiego, mającego czuwać nad reformą statutów i programu tej organizacji. Decyzję tę następująco skomentował Tom Fox, wieloletni redaktor gazety „National Catholic Reporter”:
„Niektórzy spośród naszych biskupów zachowują się jak osiłki gnębiące słabszych, nadużywając autorytetu swego urzędu w imię egzekwowania ortodoksji. Obserwując sposób postępowania z zakonnicami amerykańskimi można odnieść wrażenie, że działania te spowodowane są bardziej pragnieniem wymuszenia posłuszeństwa niż umocnienia naszych sióstr w wierności. (...) To, co według tychże biskupów jest sprawą ortodoksji, w rzeczywistości jest jedynie kwestią stylu duszpasterskiego. Styl ten jest wynikiem niechęci biskupów do tego, by wejść w szczery i pełen wzajemnego szacunku dialog z kobietami. Żaden z problemów związanych z tym zamieszaniem nie ma nic wspólnego z Credo. Wynikają one z działań niewielkiej grupy źle nastawionych i bojaźliwych mężczyzn zdeterminowanych, aby wyeliminować „powszechność” z „katolickości” Kościoła przez osądzanie, uciszanie i upokarzanie tych, którzy stają im na drodze”.
Wkrótce po tym, jak otrzymałem link do tego raczej mało powściągliwego komentarza, kolejny mój rozmówca przesłał mi wywiad ze świętej pamięci Walkerem Percy, jednym z największych talentów literackich w amerykańskim katolicyzmie XX wieku. Percy’ego zapytano, co byłoby największym zaskoczeniem w Kościele posoborowym dla Flannery O’Connor, innej wielkiej postaci literatury katolickiej, która nie do nie dożyła tych czasów. Odpowiedział:
„Prawdopodobnie brak jedności na granicy rozłamu w amerykańskim Kościele. Myślę, że generalnie byłaby przerażona, najbardziej chyba tym, co stało się z zakonnicami: tymi z Georgii, z Luizjany i przypuszczalnie z większością pozostałych. Kompletnie się oderwały. Uwiódł je nie feminizm – bo papież aprobuje starania o równe prawa kobiet i dążenie do tego, by kobiety nie były dyskryminowane – lecz przez radykalny feminizm. Mnóstwo zakonnic, które znam, zostało uwiedzionych przez ten nurt do tego stopnia, że buntują się przeciw jakiejkolwiek dyscyplinie. Zaczęły mylić magisterium z maskulinizmem w wersji macho, tak jakby papież był Hemingwayem. Myślę, że to przeraziłoby O’Connor bardziej niż cokolwiek innego”.
Niewiele punktów wspólnych da się zauważyć pomiędzy tymi dwoma opisami posoborowej historii żeńskich zakonów w Stanach Zjednoczonych. Albo Tom Fox ma rację, albo Walker Percy. Można przypuszczać, iż Percy zgodziłby się z twierdzeniem, że pośród zakonnic stowarzyszonych w LCWR jest wiele kobiet świętych i autentycznie zaangażowanych w służbę Kościołowi i społeczeństwu. Fox natomiast nie sprawia wrażenia gotowego do podobnej życzliwej otwartości wobec biskupów, którzy od ponad trzech dekad wyrażali troskę o życie duchowe tych zgromadzeń. O ile w grę wchodzi brak elastyczności i intelektualne gnębienie, to trafniej to opisuje lewą niż prawą stronę barki św. Piotra.
Przy ocenianiu tych dwóch punktów widzenia należy jeszcze wziąć pod rozwagę kwestie demograficzne. Ann Carrey w swojej książce „Siostry w kryzysie”, wydanej w 1997 roku, przytacza twarde fakty zakorzenione w danych liczbowych: postępowe zgromadzenia zakonne kobiet nie mają nowych powołań. Siostry stowarzyszone w LCWR odpowiadały na ten zarzut w ten sposób, że ich praca „nie ma rozszerzać się, lecz ma istnieć”. Jak zatem może istnieć bez nowych powołań tego już nie tłumaczyły – refleksja chyba na tym samym poziomie, co mentalność mówcy ostatniego dorocznego spotkania LCWR, chwalącego „postchrześcijańską” postawę niektórych zakonów. W każdym razie „odnowa” kobiecego życia zakonnego realizowana przez LCWR i stowarzyszone w niej zgromadzenia kompletnie zawiodły w zakresie przyciągania nowych powołań. Zakony w LCWR wymierają, gdy w tym samym czasie rozwija się kilka zakonów, które zrezygnowały z udziału w LCWR.
I to właśnie jest pytanie, które nie interesuje ani LCWR, ani jej obrońców w rodzaju Toma Foxa: Skoro to, co robiłyście przez 40 lat jest takie dobre, to dlaczego młode kobiety nie uważają tego za atrakcyjne?
Wydaje się, że Walker Percy i Flannery O’Connor rozumieliby zasadność tego pytania.
George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie
Tłum. Magdalena Drzymała
George Weigel