Schemat jest taki: pastwisko, w środowisku białe owieczki i kozioł.
Pastwisko to oczywiście środowisko. Jakieś. W pracy, w szkole, wiosce, osiedlu. Gdziekolwiek. Miejsce, w którym spotykają się, żyją, przeżuwają i dobrze się mają owieczki. Czyli społeczność: uczniowie, pracownicy, współmieszkańcy. A gdzieś na obrzeżach tego stadka pasie się kozioł. Czarne toto, z innymi rogami, ogonkiem i futrem. Odszczepieniec taki. Nawet trawę skubie nie tak, jak powinien. Mówią, że dziwak. Albo że puknąć się między rogi powinien. Względnie – ogarnąć. Stadko obśmiewa się z kozła: bo ten słaby z wuefu (wersja szkolna). Kiepskie ma wyniki w robocie, ale szefowi się podlizuje (wersja pracownicza). Beznadziejne ma te kwiatki na balkonie i w dodatku „dzień dobry” nie powie, tylko burczy (klimaty osiedlowe). Więc się stadko uzbraja w rogi, czyli dzidy słowne, i spojrzenia owcze, niewymowne. I kozła, jak może, bodzie. Co robi kozioł? Ano najpierw się broni delikatnie, próbując nawet w owcze łaski wejść. I się upodobnić. Uśmiecha się przymilnie, gumą (szkoła), papierosem (praca), kawą (osiedle) poczęstuje. Na próżno. Bo jednak opór owczy zbyt silny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska