Konserwatorzy

Czy trzeba się koniecznie obrażać na galerię handlową przylegającą do dworca? Czasy się zmieniły i miejska przestrzeń – chcemy tego, czy nie – musi za tymi zmianami nadążać.

A wczoraj świętowaliśmy urodziny Żony. Wybraliśmy się z tej okazji do kafejki na szczycie najwyższego budynku w Katowicach. Miasto z tej perspektywy wydało nam się wyjątkowo ładne. Dopiero stąd można było dostrzec, jak zurbanizowane, ruchliwe centrum otulone jest zielenią innych dzielnic i sąsiednich miejscowości. Obserwowaliśmy też z wysokości, jak powstaje nowy dworzec i strefa kulturalnych obiektów na wschód od Spodka.

Trzeba przyznać, że krajobraz Katowic przez ostatnich kilkanaście lat bardzo się zmienił. Poszerzono wiele ulic, powstały też całkiem nowe. Przebudowy usprawniły ruch w mieście. Dobrze pamiętam jazdę na uczelnię w gigantycznych korkach na ulicy Sokolskiej (przejazd niespełna kilometrowego odcinka zajmował czasem pół godziny). Pamiętam też, jakim koszmarem bywał przejazd przez Rondo. Dlatego nie rozumiem, słyszanych tu i ówdzie, narzekań na prezydenta miasta. Że czasem zamkną którąś ulicę albo że musimy się przesiąść z tramwaju do autobusu? To przecież normalne, że kiedy robi się remont, trzeba znieść niewygody.

Najbardziej dziwią mnie jednak żale obrońców PRL-owskiej architektury. Wczoraj na katowickich stronach portalu „Gazety Wyborczej” pojawił się tekst Henryka Mercika, konserwatora zabytków z Chorzowa, w którym zburzony niedawno Pałac Ślubów przy Alei Korfantego nazywa on „architektonicznym arcydziełem”. Nie jestem architektem ani historykiem sztuki, więc pewnie dlatego widzę w tym budynku taki sobie pawilon, obity falistą blachą.

I pewnie dlatego dziwię się, kiedy pan Mercik mówi, że „nie warto zajmować się katowickim Rynkiem”, który kiedyś był „niedużym placem targowym, obudowanym architekturą nie najwyższych lotów”. Ale biorę do ręki album z fotografiami dawnych Katowic i jakoś dużo bardziej podoba mi się ten nieduży plac od tego, który znam od dzieciństwa – obudowanego PRL-owskimi domami handlowymi i otwartego w stronę Spodka, może i efektowną, ale niezbyt funkcjonalną Aleją Korfantego. I jeśli próbuje się teraz tę przestrzeń na nowo zagospodarować, to chyba dobrze?

Podobnych przykładów można podać znacznie więcej. Dlaczego nikt wcześniej nie miał pomysłu, co zrobić z zasikanym, odstraszającym dworcem, a kiedy powstał plan jego przebudowy, to nagle znaleźli się obrońcy tej „perły brutalizmu”? Czy trzeba się koniecznie obrażać na to, że do dworca przylegać będzie galeria handlowa? A może przyciągnie ona do zabytkowej części miasta tych, którzy czas wolny spędzają teraz w Silesia City Center? Bo gdzie mają go spędzać w mieście bez rynku z prawdziwego zdarzenia; w którym główne atrakcje porozrzucane są w promieniu kilku kilometrów?

Czasy się zmieniły i miejska przestrzeń – chcemy tego, czy nie – musi za tymi zmianami nadążać. Niestety, mam wrażenie, że niektórzy woleliby zakonserwować PRL-owską architekturę i nie zmieniać nic.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski