Jeśli nawet sztuka w wykonaniu Beaty Bójko i Sylwestra Biragi dotyczy spraw banalnych, zaprezentowany przez realizatorów pomysł nadaje jej wymiar uniwersalny.
Teatr Druga Strefa zrodził się z pasji. Nie znajdziemy tam kryształowych żyrandoli, wyściełanych aksamitem foteli, ale w tym skromnym, pomalowanym na czerwono budyneczku, ukrytym w zgrzebnym podwórku, odnajdziemy coś cenniejszego: sens przeżywania teatru. Na scenie dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. Kwint, nieco zwodniczy symbol męskości, i Esencja, ekstrakt kobiecości. Nieustanne pytania: czy mnie jeszcze kochasz, wieczne pretensje, infantylizm oczekiwań, potrzeba czułości. Ona w kostiumie tancerki, jak z klasycznego baletu, on w garniturku połyskującym dżetami, proponują coś w rodzaju arlekinady. Ich zautomatyzowane ruchy podkreślają umowność sytuacji. A więc nie ludzie z krwi i kości, ale figury w grze wymyślonej przez teatr. Szablony. Stereotypy. Symbole. Jeszcze nie wiedzą, czego mogą nawzajem od siebie oczekiwać. Zaczyna się „obwąchiwanie”. Rezultat wydaje się obiecujący.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Hanna Karolak