Aresztowanie przed tygodniem papieskiego kamerdynera, będącego w posiadaniu zastrzeżonych dokumentów należących do Ojca Świętego, było dla wszystkich szokiem. Przyznaje to zastępca kardynała sekretarza stanu w obszernym wywiadzie na pierwszej stronie watykańskiego dziennika L’Osservatore Romano.
Abp Angelo Becciu zapewnia, że w prowadzeniu tej sprawy zachowuje się skrupulatnie szacunek dla osób i respektuje procedury prawne przewidziane w Watykanie.
Benedykt XVI jest zasmucony tym brutalnym atakiem. Został okradziony z korespondencji nie po prostu prywatnej, ale takiej, w której przekazywano informacje, refleksje i sprawy sumienia. Pogwałcono więc również zaufanie autorów pism do niego kierowanych. Publikacja zdobytych tą drogą materiałów to zdaniem substytuta Sekretariatu Stanu niesłychanie poważne wykroczenie moralne, którego nie wolno usprawiedliwiać troską o przejrzystość czy reformę Kościoła. Zresztą hipokryzją jest zarzucanie Kościołowi monarchizmu i absolutyzmu, a potem gorszenie się, że ludzie piszą do Papieża, skarżąc się na sprawy organizacyjne. Wiele opublikowanych materiałów nie świadczy bynajmniej o walkach wewnętrznych, ale właśnie o wolności wyrażania opinii, której brak zarzuca się Kościołowi. „Nie jesteśmy mumiami, normalne jest, że są różne, nieraz przeciwne punkty widzenia i oceny – zauważa abp Becciu. – Kto czuje się niezrozumiany, ma prawo zwrócić się do Ojca Świętego”.
Podobne opinie wyraził w wywiadzie dla włoskiego dziennika La Stampa kard. Walter Brandmüller. Stwierdził, że takich kryminalnych aktów nie można usprawiedliwiać chęcią „pomocy Papieżowi”, bo mu się nimi tylko szkodzi. Sędziwy niemiecki purpurat, który jest wybitnym historykiem, przypomniał, że takie fakty miały miejsce w Kościele już w przeszłości. Przytoczył fałszowanie papieskich bulli w średniowieczu przez króla Francji Filipa Pięknego i publikację wykradzionych dokumentów w XIX wieku podczas Soboru Watykańskiego I.
Substytut Sekretariatu Stanu abp Angelo Becciu codziennie referuje Papieżowi przebieg śledztwa w sprawie przecieku zastrzeżonych dokumentów. Natomiast o wynikach dochodzenia prowadzonego przez komisję kardynałów informuje Papieża osobiście jej przewodniczący, kard. Julián Herranz – powiedział dziennikarzom watykański rzecznik. Ks. Federico Lombardi SJ zaznaczył, że uprawnienia tej ostatniej komisji są bardzo duże, większe niż watykańskiego wymiaru sprawiedliwości, który z zasady nie może przesłuchiwać kardynałów. Ci bowiem odpowiadają przed samym Papieżem. Ks. Lombardi zaznaczył, że dochodzenie w Watykanie trwa i dopóki komuś nie zostaną postawione zarzuty, Stolica Apostolska nie ujawni tożsamości przesłuchiwanych. Potwierdził on jednak, że Watykan bierze pod uwagę winę innych osób niż papieskiego kamerdynera.
Na briefingu z dziennikarzami ks. Lombardi mówił też o wotum nieufności dla prezesa banku watykańskiego. Ujawnił, że opublikowania decyzji rady nadzorczej banku domagał się Sekretariat Stanu. Watykański rzecznik przestrzegł, by nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków z konfliktu między Ettorem Gottim Tedeschim i radą nadzorczą, złożoną ze świeckich ekspertów. Zaznaczył również, że wotum nieufności dla Gottiego Tedeschiego jako prezesa banku nie oznacza, że nie można go cenić jako człowieka. Fakt, że dziennik włoskich biskupów L’Avvenire publicznie zapewnił go o swym uznaniu, nie oznacza, że episkopat sprzeciwia się sekretariatowi stanu – podkreślił ks. Lombardi.