Zachód we wtorek zwiększył presję na reżim prezydenta Baszara el-Asada, który od 14 miesięcy tłumi antyrządowe powstanie w Syrii. W odpowiedzi na masakrę w Huli największe kraje europejskie, USA, Kanada i Australia ogłosiły, że wydalą syryjskich dyplomatów.
W Huli na zachodzie Syrii zginęło w zeszłym tygodniu ponad 100 osób, w tym blisko 50 dzieci. Jak podał przedstawiciel ONZ ds. praw człowieka, większość zabitych to ofiary zbiorowych egzekucji przeprowadzonych przez prorządową milicję Szabiha w wiosce Taldu na obrzeżach Huli.
Nowy prezydent Francji Francois Hollande ogłosił, że z powodu eskalacji konfliktu w Syrii jego kraj wydali syryjskiego ambasadora Syrii. Wydalonych zostanie też dwóch innych pracowników ambasady. Prezydent dodał, że Francja będzie gospodarzem kolejnego spotkania Przyjaciół Syrii na początku lipca.
Chwilę później niemiecka agencja dpa ogłosiła, że także Niemcy zamierzają wydalić ambasadora Syrii. Ambasador Radwan Lufti został wezwany we wtorek do MSZ w Berlinie i poinformowany, że uznano go za persona non grata. Ma on 72 godziny na opuszczenie Niemiec.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle w komunikacie zapewnił, że jego kraj będzie dążył do podjęcia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ nowych kroków w sprawie sytuacji w Syrii.
W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego RB ONZ potępiła syryjski reżim za masakrę w Huli.
"Syryjski reżim ponosi odpowiedzialność za straszliwe wydarzenia w Huli. Ten kto narusza rezolucję RB ONZ używając ciężkiej broni przeciwko własnym obywatelom, musi ponieść poważne konwencje dyplomatyczne i polityczne" - dodał szef niemieckiej dyplomacji.
Także syryjski charge d'affaires w Londynie i dwóch innych dyplomatów wysokiego szczebla zostało poinformowanych o tym, że muszą opuścić kraj. Mają na to siedem dni.
O podobnych krokach wobec przedstawicieli syryjskiej dyplomacji powiadomiły Rzym i Madryt. Holandia uznała za persona non grata syryjskiego ambasadora, który rezyduje w Brukseli i reprezentuje Syrię także w Belgii.
Departament Stanu USA poinformował, że wydali z Waszyngtonu syryjskiego charge d'affaires, czyli najwyższego rangą syryjskiego dyplomatę przebywającego w tym kraju.
"Odpowiedzialność za rzeź (w Huli), w wyniku której zginęli niewinni ludzie, ponosi syryjski rząd" - poinformowała rzeczniczka Departamentu Stanu Victoria Nuland.
Na szczeblu Unii Europejskiej na tym etapie nie chodzi o skoordynowane posunięcie - poinformował unijny dyplomata, cytowany przez AFP. Sytuację w Syrii omawiają we wtorek ambasadorowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo.
Dyplomata, na którego powołuje się AFP, powiedział, że dotychczas 27 krajów UE "miało rozbieżne opinie na temat konieczności utrzymania stosunków dyplomatycznych z Damaszkiem". AFP pisze, że Rumunia i Polska, która reprezentuje interesy USA w Syrii, zamierzają utrzymać ambasadorów w Damaszku.
Minister spraw zagranicznych Australii Bob Carr ocenił, że masakra w Huli była "ohydną, brutalną zbrodnią". Canberra wydali z kraju dwóch syryjskich dyplomatów, w tym szefa misji.
"Syryjskiemu charge d'affaires polecono, by przekazał Damaszkowi jasny komunikat, że Australijczycy są wstrząśnięci masakrą i że podejmiemy wspólnie międzynarodowe działania, by pociągnąć winnych do odpowiedzialności" - zaznaczył Carr.
Kanada wydaliła cały syryjski personel dyplomatyczny przebywających na placówkach w Ottawie. Także Włochy i Szwajcaria uznały syryjskiego ambasadora i personel syryjskiej ambasady za osoby niepożądane.
Polski MSZ stanowczo potępił masakrę w Huli. W oświadczeniu wezwał do natychmiastowego przerwania wszelkich walk i pełnej realizacji wszystkich punktów planu pokojowego opracowanego przez specjalnego wysłannika ONZ i Ligi Państw Arabskich Kofiego Annana.
W komunikacie resortu spraw zagranicznych wyrażono przekonanie, iż "odpowiedzialni za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości w konflikcie syryjskim staną we właściwym czasie przed obliczem międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości i zostaną należycie ukarani".
Narodowa Rada Syryjska (NRS), czyli główne ciało skupiające syryjską opozycję, wezwała RB ONZ do przyjęcia rezolucji, która zezwalałaby na użycie siły w Syrii w celu "zakończenia ludobójstwa i położenia kresu zabójstwom popełnianym przez reżimowe milicje".
We wtorek Annan spotkał się w Damaszku z prezydentem Asadem. Specjalny wysłannik powiedział syryjskiemu przywódcy, że jeśli plan pokojowy ma odnieść sukces, konieczne są "odważne kroki", w tym zakończenie przemocy i zwolnienie aresztowanych podczas powstania.
Asad, cytowany przez syryjską telewizję państwową, ocenił, że grupy terrorystyczne zintensyfikowały działania w całym kraju i coraz częściej dokonują zabójstw oraz porwań. Terroryści muszą stosować się do planu Annana sprzed sześciu tygodniu - dodano.
Według Asada sukces tego planu zależy od "położenia kresu terroryzmowi, od tych, którzy go wspierają, i od wstrzymania przemytu broni" - podała telewizja.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow podczas rozmowy telefonicznej z Annanem wezwał syryjskie władze i ich przeciwników do natychmiastowego odrzucenia przemocy - podało MSZ w Moskwie. Ławrow ponownie zaapelował o przeprowadzenie śledztwa w sprawie wydarzeń w Huli.