Ilu już chorych przewinęło się w czasie comiesięcznych odwiedzin w parafii? Nie wiem. W przybliżeniu oceniam, że lista sięgnęłaby blisko dwustu. Aktualnych „pacjentów” mam około czterdziestu.
Nie było i nie ma dwóch jednakowych osób. I przypadków. Bo choroba, starość, kalectwo, cierpienie to nie tylko dola i niedola jednej osoby. Choruje całe środowisko, cierpi otoczenie. Cierpią wzajemne relacje – zwykle pełne troski, czasem obojętne. Patrzę na świat takim trochę fotograficznym okiem. Nieraz mnie korciło żeby zrobić album twarzy ludzi starych, chorych, doświadczonych bólem, samotnością... Nie odważyłem się na to i radzę każdemu, komu coś podobnego przyszłoby do głowy: uszanuj oblicze cierpienia. A nie ma dwóch twarzy jednakowych, a nawet do siebie podobnych. Na początku maja byłem u pani Feliksy. Od lat podziwiam i ją, i jej córkę – opiekunkę, pielęgniarkę, psychologa, dietetyka i co tam jeszcze. A takich parafian oddanych swoim bliskim mam w tej mojej „kolejce” wielu. Otóż byłem u pani Feliksy (nie wiem, czy dożyje druku tego felietonu). Lubiła pożartować, zawsze się uśmiechała. Teraz też usiłowała.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak