Mieszkańcy podwawelskiego grodu odetchnęli z ulgą: żaden z krakowskich kopców nie zamieni się podczas czerwcowego festiwalu Grolsch ArtBoom w gigantyczną pierś, jak tego chciało Krakowskie Biuro Festiwalowe przy pełnej akceptacji wiceprezydent miasta Magdaleny Sroki.
22.05.2012 20:08 GOSC.PL
Na taki pomysł wpadły Ilona Ludwika Barszcz i Maria Bitka (występujące jako Ba-bi), które chciały pokryć kopiec Krakusa w Podgórzu agrowłókniną zafarbowaną biodegradalnymi barwnikami i zwieńczyć go sutkiem z wafelków, galaretki oraz ciepłych lodów.
Dlaczego wybrały akurat tę część kobiecego ciała? Ponieważ kojarzy im się z kształtem kopca, a poza tym - jak to określiły w wydanym przez siebie oświadczeniu „pierś jest jednocześnie odwołaniem do seksualności i do macierzyństwa, do cielesności i karmienia, do przyjemności i ekstazy, ale również do cierpienia”.
Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa i małopolski konserwator zabytków kategorycznie zaprotestowali, przypominając, że ta ziemna budowla jest mogiłą, co zdecydowanie wyklucza organizowanie na niej tego typu akcji artystycznych, nawet trwających tylko przez kilka dni.
Panie nie złożyły broni i postanowiły przenieść się ze swoimi działaniami na nowohucki kopiec Wandy, chociaż ma on również funeralny charakter (ta dawna podkrakowska wieś nazywała się nawet Mogiła), a szczyt wieńczy rzeźba orła dłuta Jana Matejki, co utrudniłoby przerobienie go na jadalny sutek. Tę propozycję entuzjastycznie poparła wiceprezydent Sroka, która powiedziała dziennikarzom:
- Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do realizacji projektu, który uważamy za ciekawy. Nowa Huta jest miejscem bardzo przyjaznym sztuce współczesnej, co pokazała m.in. Art. Sesja.
Innego zdania był jednak miejski konserwator zabytków, nie zezwalając na taką instalację artystyczną. Jego decyzja spotkała się z pozytywnym odbiorem większości krakowian. Wielu z nich dziwiło się nie pomysłodawczyniom (wiadomo, artyści miewają szalone idee), ale wiceprezydent miasta, że tak ochoczo wsparła ową inicjatywę.
Mnie to wcale nie zaskoczyło, ponieważ w jej magistrackim gabinecie stał jeszcze niedawno na jednej z półek upozowany na ptaka, ale schowany przed oczami gości i petentów mężczyzna, który - jeśli nie został zauważony przez wchodzącą osobę - nagle zaczynał podskakiwać i machać przypiętymi skrzydłami, co wywoływało różne reakcje, niekiedy na pograniczu zawału serca.
Skoro pani wiceprezydent Sroka nie widziała nic niestosownego w takim happeningu, to nie powinno zdumiewać także jej poparcie dla przekształcenia któregoś z krakowskich kopców w pierś.
Jerzy Bukowski