Kontrolerzy NIK nie potrzebują dostępu do niektórych danych wrażliwych, np. o pochodzeniu rasowym, poglądach politycznych i przekonaniach religijnych; nie będą ich zbierać, choć pozwala im na to ustawa - zadeklarował w poniedziałek prezes Izby Jacek Jezierski.
2 czerwca wejdą w życie przepisy nowelizacji ustawy o NIK, które dają kontrolerom Izby prawo do przetwarzania, jeśli jest to niezbędne do przeprowadzenia kontroli, danych wrażliwych wymienionych w ustawie o ochronie danych osobowych. W poniedziałek na konferencji prasowej w Warszawie przedstawiciele NIK, Rzecznika Praw Obywatelskich i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ocenili, że część z tych danych jest Izbie potrzebna, a inne nie. Prezes Izby Jacek Jezierski zaprezentował też projekt zmian w ustawie o NIK oraz zadeklarował, że do czasu jego uchwalenia kontrolerzy nie będą zbierać najbardziej intymnych danych. "Jesteśmy gotowi do samoograniczenia dostępu kontrolerów NIK do niektórych danych wrażliwych" - zadeklarował.
Jak mówił Jezierski, NIK potrzebuje dostępu do tych informacji wrażliwych, które dotyczą relacji obywateli z państwem - danych o stanie zdrowia, dotyczących skazań, orzeczeń o ukaraniu i mandatów karnych, a także dotyczących orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym. Dostęp do tych informacji jest według NIK niezbędny do właściwego i skutecznego przeprowadzenia kontroli, np. dotyczących przestrzegania praw pacjentów, pomocy niepełnosprawnym, świadczeń z pomocy społecznej lub działalności więzień i poprawczaków.
Jednocześnie zdaniem prezesa NIK pozostałe dane wrażliwe - pochodzenie rasowe lub etniczne, poglądy polityczne, przekonania religijne lub filozoficzne, przynależność wyznaniowa, partyjna lub związkowa, informacje o kodzie genetycznym, nałogach lub życiu seksualnym - to dane głęboko intymne. Dlatego Jezierski zaprezentował projekt, który, jeśli zostałby uchwalony, odebrałby Izbie możliwość przetwarzania tych właśnie informacji o obywatelach.
"Niewątpliwie wszystkie te dane intymne są Najwyższej Izbie Kontroli zbędne" - powiedział Jezierski. Dodał, że z analizy dotychczas przeprowadzonych kontroli wynika, że NIK dotychczas po takie dane nie sięgała. "Wydałem zarządzenie, które do czasu zmiany tego przepisu ustawy o NIK zabrania sięgania kontrolerom do tego typu danych wrażliwych. W tej chwili nie jest przygotowywana, ani prowadzona żadna kontrola, która wymagałaby sięgania do tego katalogu danych wrażliwych" - zapewnił Jezierski.
Dodał, że sięganie po dane wrażliwe, których nie dotyczy propozycja zmian w ustawie, jest obłożone dodatkowymi obostrzeniami wynikającymi z wewnętrznych przepisów Izby; kontroler musi bowiem uzyskać zgodę przełożonych.
Zaproponowany przez Jezierskiego projekt pozytywnie ocenili przedstawiciele RPO i GIODO. "Inicjatywa NIK jest daleko idąca" - powiedział zastępca GIODO Andrzej Lewiński. Dodał, że projekt zmniejsza uprawnienia Izby tak dalece, że "można się zastanowić, czy nie ogranicza możliwości wypełniania jej ustawowych obowiązków". Ocenił też, że propozycja jest adekwatna do przepisów konstytucji, która mówi, że władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.
Z kolei Anna Błaszczak z Biura RPO powiedziała, że przedstawiciele Rzecznika przeprowadzili test konieczności, niezbędności i proporcjonalności ograniczenia prawa do prywatności. "W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich proponowane rozwiązanie i to właśnie samoograniczenie Najwyższej Izby Kontroli jest rozwiązaniem, które ten test spełnia. Z jednej strony umożliwia sprawne wykonywanie zadań przez Najwyższą Izbę Kontroli, z drugiej zaś strony zapewnia ochronę prawa do prywatności obywateli" - oceniła Błaszczak.
Sama RPO prof. Irena Lipowicz zastrzegła, że choć zazwyczaj postuluje, by nie nowelizować ustaw, zanim wejdą w życie, to propozycja zmian w ustawie o NIK jest wyjątkiem od tej zasady. "Tutaj przeważa chyba jednak nasza troska o dane wrażliwe" - tłumaczyła Lipowicz.
Nie wiadomo, w jaki sposób projekt miałby trafić do Sejmu; NIK, RPO i GIODO nie mają inicjatywy ustawodawczej. Pytany o to przez PAP Jezierski powiedział, że projekt mogłaby np. wnieść sejmowa Komisja ds. Kontroli Państwowej. "Musi znaleźć się ktoś, kto taką poprawkę przejmie" - przyznała z kolei Lipowicz.
Przepisy zezwalające kontrolerom NIK na dostęp do danych wrażliwych zostały uchwalone w styczniu 2010 r. Krytykowali je nie tylko RPO i GIODO, lecz także niektóre media i organizacje pozarządowe. Pod koniec stycznia 2012 r. do Sejmu wpłynął projekt posłów SLD, którzy chcą odebrać Izbie dostęp do wszystkich danych wrażliwych. Przedstawiciele NIK ocenili w poniedziałek, że ta propozycja idzie bardzo daleko. "Ten projekt psuje prawo, on po prostu wylewa dziecko z kąpielą, powoduje, że mielibyśmy problem z dostępem do tych danych, które są nam naprawdę niezbędne" - powiedział wiceprezes NIK Marian Cichosz.
Nowelizacja ustawy o NIK ze stycznia 2010 r. była szeroko dyskutowana, lecz nie ze względu na przepisy dot. danych osobowych. Najwięcej kontrowersji budziła sprawa audytu zewnętrznego Izby co najmniej raz na trzy lata. Z tego powodu w lutym 2010 r. prezydent Lech Kaczyński skierował nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego, jednak jego następca Bronisław Komorowski w październiku 2010 r. skargę wycofał.