Czy w ostatnim czasie był w Polsce jakiś pogrom? Czy kogoś o narodowości żydowskiej, nie daj Boże, zabito, albo choćby pobito?
21.05.2012 14:32 GOSC.PL
Trudne jest zadanie naczelnego, zwłaszcza gdy się jest Tomaszem Lisem i objęło się niedawno szefowanie „Newsweekowi”. Musi być efekt, więc ludzie muszą dostać coś mocnego. Dziś jest więc mocno. Z okładki tygodnika patrzą na nas Jezus i Maryja, wskazując na serce, które na tę okoliczność przerobiono na gwiazdę Dawida. Poniżej podpis: „Jezus Maria, Żydzi!” i pytanie: „Jak współczesna Polska radzi sobie z hańbą antysemityzmu?”. We wstępniaku Tomasz Lis pochyla się nad tą polską „hańbą”. „...i znowu musimy się zmierzyć z prawdą o antysemityzmie w Polsce, niegdysiejszym i całkiem dzisiejszym” – pisze naczelny „Newsweeka”.
Dlaczego „znowu musimy”? Czy w ostatnim czasie był w Polsce jakiś pogrom? Czy kogoś o narodowości żydowskiej, nie daj Boże, zabito, albo choćby pobito? Czy ktoś Żyda choćby zelżył na ulicy?
No jak to! A getta ławkowe? A Jedwabne? A Kielce 1946? Proszę Państwa, jeśli ktoś twierdzi, że nie spotkał antysemity, to niech spojrzy w lustro. Cóż to za pytanie, dlaczego akurat teraz Tomasz Lis wyciąga ten temat. Otóż dlatego, że niejaka Alina Cała napisała książkę pod tytułem „Żyd – wróg odwieczny”.
Co? Nie słyszeli Państwo o Alinie Całej? No właśnie! Pracowniczki Żydowskiego Instytutu Historycznego nawet znać nie chcecie. A ona jest feministką, więc musi mieć rację.
Drugim powodem, dla którego Lis pochyla się nad polską hańbą, jest film Pasikowskiego „Pokłosie”. A właściwie nie jest, bo będzie dopiero za pół roku, ale do tego czasu to różnie może być, więc trzeba już. „To będzie Gross wędrujący pod strzechy” – pisze Lis. Już wie, że zacznie się mówienie, że to „znowu wmawianie nam antysemityzmu, znowu czynienie z nas katów, choć byliśmy ofiarami, znowu zmuszanie nas do pokuty za nie nasze albo nierzeczywiste grzechy, znowu nagonka na Kościół, na patriotyzm, na wszystko co polskie i niekosmopolityczne”. I dalej: „O książce Całej napiszą pewnie, że antypolska. O swym filmie Pasikowski usłyszał, że antypolski, zanim jeszcze go nakręcił”.
A cóż miał Pasikowski usłyszeć, skoro wziął się za temat, o którym sam Lis pisze, że to „Gross pod strzechy”? A co można powiedzieć o książce, która już tytułem wmawia nam, że Żyd jest naszym odwiecznym wrogiem? Tak się to robi: prowokuje się, a potem drze się szaty, że ktoś zareagował.
Lis pyta: „Czy antypolska może być prawda?”.
Nie, nie może być. Ale jakaż to prawda zrobić zestawienie aktów bestialstwa i pominąć to, co przeczy tezie o genetycznej nienawiści Polaków do Żydów?
Cóż w ogóle za wielkie słowo „prawda”?
Nie możemy podać ani jednego przykładu na antysemityzm w Japonii, w Birmie, w Papui Nowej Gwinei, albo i na Wyspie Wielkanocnej, możemy za to podać wiele takich przykładów w Rosji, Anglii, Francji, a zwłaszcza w Niemczech. Czy to znaczy, że ci pierwsi kochają Żydów, a drudzy ich z zasady nienawidzą?
Ujmuje się pan za prawdą, panie redaktorze? Gdy Ewa Stankiewicz nakręciła film o wydarzeniach pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, nie zechciał pan uznać tego za prawdę. Dlaczego więc za prawdę należy uznać to, co akurat pan za prawdę uważa?
Prawdą jest Pan Jezus, bo jako Bóg wie wszystko. Ale właśnie dlatego nie ma w piersi gwiazdy Dawida. Nie jest żydowskim szowinistą i bojownikiem o sprawę Izraela, co mieli Mu za złe nawet uczniowie. Jezus ma serce otwarte dla wszystkich i „w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,35).
Franciszek Kucharczak