Okoliczności budowy autostrady A2 budzą tak poważne wątpliwości, że powinna się tym zająć prokuratura.
18.05.2012 10:37 GOSC.PL
Sprawa fragmentu „C” autostrady A2, łączącej Łódź z Warszawą, obnaża słabość naszego państwa. Urzędnicy z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad dwukrotnie wybrali do jego budowy firmy, które splajtowały. Urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenie, choć w momencie wyboru kondycja tych firm budziła wątpliwości.
Najpierw przetarg wygrało chińskie konsorcjum COVEC, które przystąpiło do pracy w 2010 r. Jednak po ośmiu miesiącach GDDKiA zerwała z nim umowę z winy wykonawcy, który nie wywiązywał się z obowiązków, zalegał też z wypłatami dla podwykonawców. Wybór chińskiego inwestora od początku wzbudzał kontrowersje, bowiem COVEC pokonał polskie firmy, bo zaproponował najniższą cenę, stanowiącą zaledwie 60 procent kosztorysowej wartości przedsięwzięcia. Prawo nakazuje, aby wybierać inwestora, który zaproponuje najniższą cenę, o ile jest to propozycja wiarygodna. GDDKiA uznała, że taka jest, tymczasem gdy pojawiły się opóźnienia, media szybko sprawdziły, że COVEC miał podobne trudności z realizacją inwestycji, które prowadził w Afryce, więc jego wiarygodność nie była tak oczywista, jak zapewnia GDDKiA.
Po zejściu z budowy Chińczyków GDDKiA podpisała umowę na dokończenie budowy z konsorcjum, które składało się dwóch firm: Dolnośląskich Surowców Skalnych (DSS) oraz czeskiej Boegl & Krysl. Jednak po pięciu miesiącach DSS upadło. Okoliczności wyboru tej firmy budzą jeszcze większe wątpliwości niż w przypadku COVEC. Ze względu na zbliżający się termin rozpoczęcia Euro GDDKiA uzyskała od prezesa Urzędu Zamówień Publicznych pozwolenie na wyłonienie wykonawcy bez przetargu. Firma DSS sama nie miała szans na otrzymanie zlecenia, gdyż nie spełniała podstawowego warunku – nie posiadała żadnego doświadczenia w budowie, a jedynie dostarczała kruszywo. Dlatego porozumiała się czeską firmą budowlaną Boegl & Krysl i stworzyła z nią konsorcjum. GDDKiA zapewnia, że kondycja finansowa DSS została zweryfikowana pozytywnie. Tymczasem w momencie otrzymania kontraktu DSS była m.in. dłużna skarbowi państwa prawie 70 milionów złotych za sprywatyzowaną w 2010 r. kopalnię surowców skalnych w Złotoryi. Firma DSS zatrudniła kilkadziesiąt firm – podwykonawców, jednak nie otrzymali oni za swoją pracę żadnego wynagrodzenia, gdyż DSS upadła. Dziś bezskutecznie walczą o należność za wykonaną pracę.
Prawo jest tak skonstruowane, że nie ma możliwości, aby urzędników z GDDKiA pociągnąć do odpowiedzialności za wybór firm niewiarygodnych finansowo. Zaś oszukani przedsiębiorcy nie mogą otrzymać zapłaty, która im się należy, bo prawo nie zabezpiecza ich przed nieuczciwymi zleceniodawcami. Pozornie wszystko jest zgodnie z prawem, a jednocześnie nic nie jest tu w porządku. Takie prawo należy zmienić, a okoliczności budowy odcinka „C” autostrady A2 powinna zbadać prokuratura.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego