Portal Facebook zadebiutuje w piątek na giełdzie. Przewiduje się, że wartość giełdowa firmy przewyższy wartość takich gigantów jak Disney czy Ford. Media twierdzą zgodnie, że jest to najbardziej oczekiwana pierwsza oferta publiczna dekady.
Pierwsza oferta publiczna (Initial Public Offering - IPO) Facebooka jest najbardziej "gorącym debiutem dekady" - przewiduje agencja AP, a "Le Nouvel Observateur" uznaje ją za tak wielkie wydarzenie, że "cała finansowa planeta wstrzyma oddech" przed wejściem FB na rynek Nasdaq.
Cena akcji wyniesie między 34 a 38 dol. i jeśli w piątek akcje te sprzedadzą się po najwyższej możliwej cenie, FB zbierze z rynku 16 mld dol.; byłoby to wtedy trzecie z największych IPO w historii. Wartość firmy po wejściu na rynek kapitałowy wyniesie ponad 100 mld dol.
16 maja portal poinformował, że w związku z wielkim popytem na jego akcje zwiększa ich podaż o 25 proc. - do 421 mln akcji. "Ten śmiały gest dowodzi, że głód inwestorów spragnionych udziałów w FB może zamienić to IPO w jedno z największych takich wydarzeń w historii amerykańskich korporacji" - komentuje "The Economist".
Podczas poprzedzających wejście FB na giełdę spotkań z inwestorami w całej Ameryce 28-letni "szef firmy Zuckerberg i jej pozostali dyrektorzy byli traktowani jak gwiazdy rocka. Ten zbiorowy szał jest kolejnym dowodem (...), że Facebook stał się nowym globalnym idolem" - konkluduje brytyjski tygodnik.
W oczekiwaniu na ten debiut inne firmy zastanawiają się nad tym, jak efektywnym nośnikiem reklam stał się portal Marka Zuckerberga. Dochody FB pochodzą w 85 proc. z reklam. W 2011 roku portal zarobił na niej 3,15 mld dol.
We wtorek firma General Motors - największy amerykański producent samochodów - poinformowała, że przestanie reklamować się na Facebooku. Jednak wydatki promocyjne GM stanowiły tylko drobny ułamek dochodów, jakie z reklamy czerpie FB. Rywal GM, Ford Motor zareagował tego samego dnia informacją, że jego współpraca z portalem społecznościowym układa się lepiej niż kiedykolwiek.
Na każdym z 901 milionów użytkowników FB zarabia jednak tylko kilka dolarów, głównie dzięki reklamom. By stać się bardziej atrakcyjną platformą reklamową, FB musi się rozwijać. Jeśli nadal dwóch na pięciu dorosłych Amerykanów nie będzie korzystać z portalu, "FB będzie podobny do poczty, która dostarcza listy tylko na jedną stronę ulicy" - pisze AP, przytaczając sondaże AP-CNBS.
Portal musi się też liczyć z konkurencją. Za swojego najważniejszego rywala, dostarczającego wielorakie, zintegrowane usługi w sektorze informacyjnym FB uznaje oficjalnie - w swoim prospekcie emisyjnym - firmę Google - podaje "Le Nouvel Observateur".
Debiut portalu z pewnością przyćmi IPO Google'a, który "wchodząc na giełdę w 2004 roku wart był 23 mld dol." - pisze francuski tygodnik, ale zaraz potem dodaje, że obecna wartość Google'a wynosi już 200 mld dol.
W roku 2005 świetnie rozwijającego się FB chciała kupić firma MTV Networks za 75 mln dol., a Yahoo! i Microsoft wkrótce zaoferowały znacznie więcej. Zuckerberg odrzucił te oferty. Były dyrektor wykonawczy Yahoo! Terry Semel powiedział "New Yorkerowi": "Nigdy nie spotkałem kogoś w jego wieku (22 lata), kto odrzuciłby miliard dolarów. Ale on powiedział: +Nie chodzi o cenę. To moje dziecko i to ja chcę je rozwijać+".
Współzałożyciel firmy Apple, Steve Wozniak, ostrzega jednak, że wiele może się zmienić po wejściu FB na giełdę: "Mark Zuckerberg może nieoczekiwanie znaleźć się w sytuacji, w której będzie na łasce posiadaczy akcji. Nagle (po IPO) ma się na głowie akcjonariuszy firmy, którzy nią kierują, domagają się odpowiedzi i złoszczą się, jeśli rzeczy idą w innym kierunku niż oczekiwali".
Według "Le Nouvel Observateur" wejście FB na giełdę może więc przynieść nieoczekiwane zmiany - włącznie z tym, że firma zmuszona zostanie do wprowadzenia opłat za swoje usługi. (PAP)