O tym, jak ideologia gender podstępnie zakradła się do międzynarodowych deklaracji, nie respektując ducha m.in. powszechnej deklaracji praw człowieka z 1948 r. pisze na łamach watykańskiego dziennika prof. Marguerite A. Peeters.
Zdaniem dyrektor Instytutu na rzecz Dynamiki Dialogu Międzykulturowego w Brukseli, a zarazem wykładowczyni Papieskiego Uniwersytetu Urbaniańskiego „gender” oddziela osobę ludzką od niej samej, od jej ciała i od jej struktury antropologicznej. Noszące jutrzejszą datę wydanie „L'Osservatore Romano” przynosi omówienie jej wystąpienia w ramach spotkania zorganizowanego 9 maja przez Misję Stałego Obserwatora Stolicy Apostolskiej przy agendach ONZ w Genewie.
Publikuje ją także edycja polska watykańskiego dziennika na stronie: osservatoreromano.va. W kulturze, w której żyjemy, występują pozytywne owoce historycznego procesu, obejmującego dekolonizację (silny ruch przyznał kobietom status społeczny, jakiego nigdy wcześniej nie miały) i upadek marksizmu i leninizmu. W okresie przyspieszonej globalizacji wydaje się ona sławić, prawdopodobnie bardziej niż jakakolwiek wcześniejsza kultura, równość wszystkich istot ludzkich. Nasze pokolenie ma również możliwość odkrywania i podziwiania fascynującej różnorodności narodów i kultur oraz ich specyficznego i niezastąpionego wkładu dla ludzkości.
Dostrzegamy jednak pewne niebezpieczeństwo w procesie, który można nazwać globalizacją, która narzucana jest z góry i która pod pretekstem równych praw i niedyskryminacji wykorzystuje kanały zarządzania światowego, starając się dostosować konsensus do prywatnych interesów poprzez manipulowanie językiem w procesie budowania tego konsensusu. Nie możemy zaprzeczyć istnieniu walki kulturowej, politycznej i prawnej, jaka toczy się na tym forum w kwestiach tożsamości seksualnej, orientacji seksualnej, treści praw i znaczenia uniwersalności. W tej walce język jest czynnikiem istotnym.
Przeanalizujmy historię pojęcia gender w wypowiedziach ONZ. Pojęcie to weszło do języka tekstów negocjowanych na szczeblu międzynarodowym, za pośrednictwem niewiążących dokumentów konferencji ONZ w latach dziewięćdziesiątych. Wielkim powodzeniem cieszyło się w czasie konferencji Pekińskiej Platformy Działania (1995), podczas której wizja gender była w centrum uwagi, a równość płci – głównym celem.
W duchu konferencji pekińskiej sekretarz ONZ od razu wprowadził, w sposób bardzo skuteczny, praktykę włączenia perspektywy rodzaju (gender mainstreaming) w całym systemie ONZ. Równość płci została szybko uznana za priorytet całego zarządzania światowego, stając się w praktyce warunkiem pomocy w rozwoju. Tradycyjne znaczenie rodzaju odnosi się do gramatycznych kategorii męski, żeński i nijaki w językach starożytnych i nowożytnych.
Ale socjologowie i psychologowie należący do postmodernistycznej inteligencji zachodniej począwszy od połowy lat pięćdziesiątych wypracowali bardzo różniące się od tego znaczenie. Inspirując się zarazem radykalnym feminizmem i ruchem homoseksualnym (obydwa walczyły o uznanie równości jedynie w sensie władzy społecznej), oddzielili rodzaj od płci, ograniczając płeć do cech biologicznych, które określają mężczyzn i kobiety, a posługując się rodzajem w odniesieniu do tego, co uznawali za role społecznie wypracowane przez społeczeństwo dla mężczyzn i kobiet.
W praktyce uznali macierzyństwo, rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, komplementarność obojga, tożsamość małżeńską osoby ludzkiej, kobiecość i męskość, heteroseksualizm za wytwory społeczne bądź stereotypy, które byłyby sprzeczne z równością, dyskryminujące i dlatego zasługujące na ich kulturowe zniszczenie. Na koniec tego rewolucyjnego procesu samo ciało mężczyzny i kobiety było uważane za wytwór społeczny. Ideologia gender oddziela osobę ludzką od niej samej, by tak powiedzieć, od jej ciała i jej struktury antropologicznej. W ten sposób radykalnie na nowo zdefiniowane pojęcie rodzaju jest czystą konstrukcją intelektualną, trudną do zrozumienia dla kultur niezachodnich.