Wczoraj 70 urodziny świętował Wojciech Pszoniak. Gdzie? Oczywiście w Gliwicach, do których jako 4 latek dwa tygodnie jechał ze Lwowa.
03.05.2012 19:49 GOSC.PL
Właśnie podczas perfekcyjnie przygotowanego benefisu w Teatrze Muzycznym w Gliwicach, niezapomniany Robespierre ze „Sprawy Dantona” zdradził, dlaczego podróż repatriantów trwała tak długo. Pasażerowie musieli płacić za nią … spirytusem. Pszoniak z rodzicami pod przymusem zamienił Lwów na Gliwice. O załamaniu ich życiowego statusu świadczyły przywiezione stamtąd olbrzymie dywany. W nowym domu przy ul. Arkońskiej trzeba było pociąć je na małe chodniczki leżące koło łóżek. Po prostu nie było dla nich miejsca. Ale ostatecznie miasto zesłania stało się miastem ukochanym. Wybitny aktor przeżył w nim 20 najważniejszych, bo pierwszych lat. I do dziś, zakotwiczony w Paryżu, wraca tu jak zakochany chłopak do pierwszej miłości.
- W Gliwicach wszystko się zaczęło. Tu podejmowałem ważne decyzje, ważne rzeczy się ze mną działy, tu były moje początki. (…) Tu zostawiłem swoje ślady, swoich rodziców na cmentarzu, wielu przyjaciół. Ten powrót to dla mnie okazja do refleksji i zadumy. Gliwice to moje miasto - powiedział podczas uroczystości urodzinowej. Ta jego wypowiedź przypomniała pamiętne słowa jego ukochanego Jana Pawła II wypowiedziane w rodzinnych Wadowicach. Nie da się ukryć, że miejsca - „gdzie wszystko się zaczęło” wędrują za nami przez całe życie. Tak samo sentymentalnie do Gliwic wraca wybitny poeta Adam Zagajewski, również lwowski repatriant, który przed laty mieszkał w tej samej kamienicy co Wojciech Pszoniak.
Przy okazji jubileuszowego powrotu do Gliwic genialny odtwórca Janusza Korczaka wspominał bliskich, związanych z miastem. Kochaną mamę, która w eleganckim kapeluszu prowadzała wyrostka w podkolanówkach na gliwickie spektakle. Poetę – Tadeusza Różewicza, zastępującego mu wcześnie zmarłego ojca.
- To tu zdecydowałem, że będę aktorem – powiedział. Został aktorem. Opuścił Gliwice. Docenił go świat. Ale on konsekwentnie tu wraca, żeby docenić swoje miasto. Gliwice, Wadowice – wielkie miejsca, bo ukochali je wielcy. Wracający do nich, żeby obmyć się w wodzie dzieciństwa. Nabrać energii do życia w świecie.
A Szacownemu Jubilatowi wypada życzyć 100 nowych ról, bo jak sam zapewnił, nie zamierza szykować się na żadną emeryturę.
Barbara Gruszka-Zych