Obłuda jest hołdem, jaki występek składa cnocie.
Przez media przetoczyła się kolejna burza. Poseł Jacek Żalek z Platformy Obywatelskiej, wiceprzewodniczący sejmowego Zespołu Ochrony Życia, wystąpił w obronie aptekarzy zmuszanych do sprzedaży środków wczesnoporonnych. Wczesnoporonnych, a więc aborcyjnych. Inicjatywa posła Żalka jest oczywista z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze – bo o dramacie farmaceutów zmuszanych do handlowania śmiercią i ich prawie do sprzeciwu sumienia mówił Ojciec Święty, przyjmując w październiku 2007 r. obradujących w Rzymie uczestników Międzynarodowego Kongresu Farmaceutów Katolickich. Propozycja posła Żalka wynika z powszechnych zasad moralnych, przypominanych i bronionych przez papiestwo. Książę de La Rochefoucauld mawiał, że obłuda jest hołdem, jaki występek składa cnocie. Tchórzliwa obłuda atakujących posła Żalka komentatorów zasługuje na politowanie, z akcentem na drugą część słowa. Lepiej bowiem pewnie – i dla nich, i dla społeczeństwa – że atakują młodego polityka, niż mieliby formalnie podważać nauczanie Benedykta XVI. Młodemu politykowi przypada chwalebna przecież rola zasłonięcia swoją osobą autorytetu Ojca Świętego, bo to przecież papieski apel sprzed czterech lat jest prawdziwym celem tej kampanii. Pytanie tylko – dlaczego nie słychać żadnych głosów solidarności z Jackiem Żalkiem ze strony poszczególnych polityków jego partii? Czyżby tyrania moralna, którą wobec swego środowiska politycznego uprawia premier Tusk – a której najbardziej brutalnym przejawem było dyscyplinowanie posłów Platformy Obywatelskiej do głosowania przeciw społecznemu projektowi ustawy o ochronie życia – zniszczyła zupełnie poczucie osobistej odpowiedzialności wśród polityków partii rządzącej? Może jednak – mimo że boją się solidaryzować z młodym kolegą – będą mieli odwagę zdeklarować wierność zasadom, które głosi papież? Czas pokaże, czy mamy jeszcze do czynienia z polityczną partią, czy po prostu z polityczną strukturą zła.
Drugim motywem oczywistości postulatu posła Żalka jest po prostu wolność gospodarcza. W Polsce nikt nie nakłada na księgarzy obowiązku sprzedaży i trzymania na składzie encyklik papieskich czy wielkich dzieł narodowej klasyki. Regulacja handlu nakładająca na sprzedających nakaz udostępniania towarów, których sami sprzedający i duża część konsumentów po prostu nie chce, to co najmniej przymus, a w wypadku osób o w pełni rozwiniętym poczuciu odpowiedzialności osobistej i społecznej – faktyczny zakaz wykonywania zawodu. Tak jest to stawiane przez zwolenników środków poronnych: jeśli ktoś chce być aptekarzem – niech je sprzedaje, jeśli nie chce – niech nie prowadzi apteki. Swoją drogą – jeśli pewnego dnia Ruch Palikota doprowadzi do legalizacji marihuany (czy innych miękkich narkotyków), następnym jego postulatem w ramach logiki „przymusu w służbie wolności” może być nałożenie na sklepy sprzedające alkohol i papierosy obowiązku włączenia do oferty jeszcze i takich produktów. Już dziś w imię tej „logiki” utrzymuje się przymus pracy w niedzielę i święta. Dziś jest to tylko przymus pracy. Czy jutro będzie to przymus handlu narkotykami? Pytanie w zasadzie retoryczne, bo przecież trutka na ludzi jest czymś w oczywisty sposób gorszym od najbardziej nawet szkodliwych substancji, które jednak nie zabijają od razu.
Marek Jurek