Poznali się w trakcie studiów. Jak sami mówią, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Przez pierwsze dwa lata związku nawet się nie pokłócili, a tuż po studiach wzięli ślub. Aktualnie szczęśliwi małżonkowie i rodzice trójki dzieci, czwarte w drodze. Zaangażowali się w akcję „Wierność Jest Sexy”. Ale jeszcze kilka lat temu, pięć lat po ślubie planowali wziąć rozwód i związać się z innymi partnerami…
DF: Pojawiły się trzecie osoby, doszło do niewierności. Jednak mimo że było to całe zakochanie, zauroczenie, ono trwa tylko chwilę – a po naszym wcześniejszym doświadczeniu tych 2 lat idylli bez kłótni, a potem kolejnych lat, podchodzi się do tego jeszcze bardziej sceptycznie, po jakimś czasie emocje opadają i człowiek zaczyna myśleć.
MC: Przychodzi zastanowienie: znowu się pakuję w coś czego nie przerobiłem wcześniej, a co będę musiał przerabiać, bo te problemy pojawiają się w każdym nowym związku. Nawet zakładając, że ktoś by się zakochiwał co 3 lata i zakładał nowy związek, to dochodzi w pewnym momencie do takiej ściany, granicy, gdzie musi coś przerobić po prostu, bo nie pójdzie dalej. Będzie musiał od nowa korzystać z tej adrenaliny, z tego narkotyku zakochania, bo bez tego nie będzie w stanie nic zrobić. Zaczęło to do nas dochodzić, ten absurd naszych wszystkich posunięć, że tu mamy dwójkę dzieci…
DF: Właśnie, dzieci! To było bardzo ważne. Dzieci rozbite kompletnie, my widzimy, co się z nimi dzieje, to było straszne. To jest wielki minus, niech każdy o tym pomyśli przed takimi decyzjami, że to są trwałe uszczerbki, cierpienia.
MC: Ważną rzeczą, która nas łączyła, był też sakrament. Mimo wszystko, zaczęliśmy powoli wracać do Pana Boga, zaczęliśmy pogłębiać naszą wiarę. Dotarło do nas, że żadne z nas nie będzie mogło korzystać z Komunii Świętej, więc wielki cios dla naszego życia duchowego. Zdaliśmy sobie sprawę, że myśli typu: „że Pan Bóg jednak zrozumie, że nasza >nowa miłość< wszystko zwycięży i tak dalej”, to były fałszywe tropy, które próbowały zniszczyć nasze małżeństwo.
DF: W trakcie naszego rozstania, gdy każde z nas układało sobie życie, pozornie było super. Już się nagle nie kłócę, wszystko jest w porządku, ale wewnątrz taki niepokój. Pamiętam, że wtedy bardzo źle, krótko spałam. Cały czas niby wszystko dobrze, bo nie mogę nic nikomu zarzucić. Mam to szczęście, którego mi brakowało, ale niepokój mi towarzyszył, czułam że to było złe. To jest, powiedzmy wprost, grzech cudzołóstwa, a człowiek tak próbuje nagiąć cały świat, przekonać Boga do swojego grzechu, ale Boga nie da się przecież nagiąć.
Czyli faktycznie nigdy nie jest za późno, by zawalczyć o swoje małżeństwo.
MC: Tak, zdecydowanie. Nasze małżeństwo było w ruinie. Mało kto dawał nam szanse, znajomi mówili: „dajcie sobie spokój, to nie ma sensu”...
DF: Tak, ale w tej ruinie, bo naprawdę nic nie zostało z naszego małżeństwa, pojawiali się też tacy ludzie, którzy zawsze byli za tym żeby próbować, że jeszcze nie jest za późno.
A w którym momencie stwierdzili Państwo: „Wracamy!”?
DF: Był moment, że podjęłam decyzję, że jeżeli nie mogę być z Michałem, to chcę być sama. Czyli dałam taką furtkę że z Michałem zawsze mogę być.
MC: To było po ok. 9 miesiącach od rozstania, na początku tak jakby na próbę. Stwierdziliśmy że dobrze, zamieszkamy razem, będziemy się opiekować dziećmi i zobaczymy co z tego wyjdzie. No i miesiąc po miesiącu zaczęliśmy wreszcie ze sobą rozmawiać. Ponieważ oboje już daliśmy sobie po nosie, byliśmy bardzo zranieni, to wszystko musiało jakoś odpłynąć i zaczęło się oczyszczać, ta rana zaczęła się jakoś zabliźniać i powiedziałbym, że na tej ranie zaczęły kwitnąć nowe kwiatki. W pewnym momencie zaczęło być coraz lepiej. Pomógł nam też jeden ksiądz oraz spotkania z psycholog. Ona uświadomiła nam sporo rzeczy, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy.
DF: Owszem, te kwiatki były, ale były też momenty takich burz, że nie wiem, jakim cudem… można było parę razy powiedzieć sobie: nie mamy szans, nie wracamy do siebie. Ale to chyba było potrzebne, taki rodzaj oczyszczenia. Szczęście, że się w tym momencie nie poddawaliśmy, bo zanim te kwiatki zakwitły, to była jeszcze naprawdę droga przez mękę. Te wypominania, każde z nas swoje żale, rozdrapywanie ran, zanim one się zabliźniły.
Co Państwo postanowili zmienić po powrocie?
DF: Rozmowę. To znaczy jeśli coś jest nie tak, nie trzymać w sobie, nie spuszczać nosa na kwintę, ale od razu skonfrontować.
MC: Nie chodzić naburmuszonym, że coś jest nie tak, tylko trzeba to wyrzucać jak najszybciej. To jest efekt zamiatania pod dywan, że człowiek coś tłamsi. Ja zauważyłem jeszcze z naszego doświadczenia, że kobiety mają coś takiego, że wydaje im się, że mężczyzna powinien się wszystkiego domyślić. To, co ona ma w głębi duszy, swoje przemyślenia, jak się facet powinien zachować, a facet jest taki dość prostolinijny, kobiety są bardziej skomplikowane. Pewne rzeczy trzeba od razu mówić. Ile byłoby mniej niepotrzebnych niesnasek, kłótni, gdybym wiedział coś… To nie jest nic złego powiedzieć, że ja oczekuję czegoś takiego.
DF: Czyli właśnie rozmowa. Drugie: u nas wydawało się, że jedna osoba ma za dużo na głowie. Dzielić tę pracę, naprawdę starać się sprawiedliwie, żeby dwie strony były zadowolone, żeby był kompromis. Każdy ma się czuć dobrze w tym co robi. I dbanie o atmosferę, żeby było dużo radości, nie zasypiać z żadnymi urazami. I już powiedzieliśmy, choć nie zawsze się udaje w praktyce – przeznaczać też czas tylko dla siebie.
Jeden dzień w tygodniu tylko dla małżeństwa?
MC: Kiedyś czytałem, że jakieś małżeństwo miało jeden tydzień w roku i jeden dzień w miesiącu, kilka godzin w tygodniu. Tylko dla siebie, nie tak, że dzieci są, a my rozmawiamy, ale wychodzimy gdzieś i jesteśmy tylko dla siebie. To jest oczywiście niedużo, ale myślę że zawsze warto. W końcu dzieciaki kiedyś pójdą z domu, a my zostaniemy ze sobą.
Dominika Figurska – aktorka filmowa, serialowa i teatralna. Występuje w Teatrze Polskim we Wrocławiu, grała m.in. w „6 dni strusia”, a także serialach „M jak Miłość”, „Ratownicy” i „Na Wspólnej”.
Michał Chorosiński – aktor filmowy, serialowy i teatralny. Występował m.in. w „Ogniem i mieczem”, „Starej Baśni”, wspólnie z żoną w serialu „M jak Miłość”, a także „Czas honoru” i „Licencja na wychowanie”. Podkładał głos w filmach animowanych, m.in. „Terra”. Obecnie studiuje historię na Uniwersytecie Warszawskim.
Więcej na temat akcji „Wierność Jest Sexy” znajdziecie Państwo na Facebooku – http://www.facebook.com/wiernosc
Karol Wyszyński / sks