Prezydent Barack Obama wznowił kampanię na rzecz podwyższenia podatków od najzamożniejszych Amerykanów. Uzasadnia ją potrzebą zmniejszenia deficytu budżetowego i nierówności dochodów. Republikanie krytykują to jako propagandowe posunięcie przed wyborami.
W przemówieniu w Białym Domu w środę Obama wezwał Kongres do uchwalenia tzw. reguły Buffetta, zgodnie z którą osoby o dochodach powyżej 1 miliona dolarów rocznie powinny płacić co najmniej 30-procentowy podatek dochodowy.
Podwyżkę zaproponował sam Warren Buffett, słynny inwestor giełdowy i miliarder, który płaci niższe podatki niż jego sekretarka.
Wielu milionerów żyje z dywidend i procentów od swoich inwestycji i płaci w związku z tym podatki znacznie niższe od osób średnio zarabiających, ponieważ podatki od zysków kapitałowych nie przekraczają w USA 15 procent.
"Jeśli chcemy, aby nasza gospodarka nadal się rozwijała i była konkurencyjna, nie możemy sobie pozwolić, by wydawać więcej pieniędzy na cięcia podatkowe dla bogatych Amerykanów, którzy ich nie potrzebują i nawet o nie nie proszą. Czas coś z tym zrobić" - powiedział prezydent.
"Nie jest to tylko kwestia redystrybucji bogactwa, jak twierdzą ci, którzy sprzeciwiają się planowi podatkowemu, który jest sprawiedliwy. Nie chodzi tylko o sprawiedliwość, chodzi również o wzrost gospodarki, o możliwość inwestycji, których potrzebujemy jako kraj, i o likwidację deficytu" - dodał.
Poprzedniego dnia Obama wystąpił z podobnym apelem w Boca Raton na Florydzie.
W przyszły poniedziałek Senat ma głosować nad rządowym planem. Jednak nawet jeśli zostanie on tam uchwalony, przewiduje się, że na pewno odrzuci go Izba Reprezentantów, gdzie większość mają Republikanie.
Republikańska opozycja odrzuca argumenty prezydenta. Twierdzi, że wyższe podatki od milionerów nie przyniosą istotnego zmniejszenia deficytu budżetowego, natomiast będą działać jako hamulec wzrostu.
GOP uważa apel Obamy za populistyczny manewr przed tegorocznymi wyborami.
Jest on wymierzony w republikańskiego kandydata na prezydenta Mitta Romneya, który sam jest multimilionerem i w latach 2010 i 2011 zapłacił zaledwie 14-procentowy podatek od swych dochodów.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/