Zacznijcie, a zobaczycie, że pieniądze się znajdą – usłyszała podczas modlitwy grupa świeckich na filipińskiej wyspie Mindanao. Pan Jezus zachęcał ich do wybudowania sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Nie mieli wtedy nawet 50 dolarów.
Otoczony gromadką dzieci mężczyzna pokonuje w górę schodek za schodkiem. Rytm wędrówki wyznacza modlitwa. Kiedy docierają do kaplicy, mieszczącej się w sercu 17-metrowej figury Jezusa Miłosiernego, klękają przed wystawionym tam Najświętszym Sakramentem. Dziękują za ocalenie. – Siedzieliśmy na dachu domu sąsiadów i przez kilka godzin odmawialiśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. W naszej okolicy przeżyły tylko dwie rodziny. Straciliśmy wszystko, dom i to, co mieliśmy, ale żyjemy – mówi mężczyzna, wspominając dramatyczne chwile tropikalnego tajfunu, który w grudniu ubiegłego roku spustoszył zamieszkiwaną przez nich okolicę. Kilka dni później w tym samym miejscu modli się kobieta. – Kiedy uderzył tajfun, pociągnęłam męża i dzieci inną drogą, niż zawsze chodziliśmy z domu. Ci, którzy poszli starą ścieżką, zginęli – opowiada. W rękach trzyma sfatygowany obrazek Jezusa Miłosiernego. – To jedna z nielicznych rzeczy, które udało nam się uratować – dodaje. Dziesiątki podobnych obrazków spotkam w centrach ewakuacyjnych przy łóżkach ocalonych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska