Nie powinniśmy się bać Niemiec - przekonywał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas zsejmowego expose w sprawie polityki zagranicznej. Dodał, że w perspektywie roku 2015 chcemy spełnić wszystkie kryteria konwergencji i być zdolni do przyjęcia euro.
Jak przekonywał, "w interesie politycznym Polski leży przystąpienie do najściślejszego kręgu integracji krajów, które posługują się wspólną walutą".
Sikorski zaznaczył, że w czasie polskiej prezydencji działaliśmy na rzecz całej Unii, ale jednocześnie dbaliśmy o nasze interesy narodowe. Jak mówił, świadczy o tym utrzymanie propozycji Komisji Europejskiej w sprawie perspektywy finansowej na lata 2014-2020 jako podstawy do dalszych negocjacji.
"Sprzeciwiamy się temu, by Polska z racji szybkiego wzrostu gospodarczego miała otrzymać mniej środków z budżetu unijnego. Nie chcemy być karani za sukces" - oświadczył minister.
Zapowiedział, że w czasie negocjacji nad nowym budżetem unijnym polski parlament rozpocznie intensywną współpracę z parlamentami państw unijnych. "Będziemy chcieli sprawić, by negocjacje budżetowe nie ograniczały się do uzgodnień między największymi państwami" - zaznaczył Sikorski.Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski uważa, że suwerenność naszego kraju musi służyć realizacji interesów Polski, a nie "uniemożliwiać zawieranie korzystnych umów". Umacnianie suwerenności umożliwia polityka europejska - podkreślił w sejmowym wystąpieniu szef MSZ.
"Suwerenność daje nam status podmiotu, i to niemałego, w globalnej pierwszej trzydziestce z około 200 państw członkowskich ONZ. Niech nam służy jako instrument do realizacji naszych interesów i aspiracji, a nie będzie zaklęciem, które miałoby uniemożliwiać nam zawieranie korzystnych umów" - mówił w czwartek w Sejmie Sikorski w swoim dorocznym wystąpieniu o kierunkach polityki zagranicznej.
Szef polskiej dyplomacji powołał się na filozofa Leszka Kołakowskiego, który pisał: "Suwerenność (...) nie polega na tym, by państwo mogło się nie liczyć z istnieniem, interesami i aspiracjami innych państw. W takim sensie nie są suwerenne nawet Stany Zjednoczone. Państwo jest suwerenne nie przez brak faktycznych ograniczeń narzucanych przez innych ani przez - niewykonalną - autarkię gospodarczą, ale przez to, że jakiekolwiek decyzje podejmuje, złe czy dobre, podejmuje je samo, również gdy wymusza je sytuacja albo inni: nawet państwo, które coś postanawia w wyniku groźby sąsiadów, nie traci przez to suwerenności, jest bowiem w jego mocy postanowić inaczej, choćby wbrew własnym interesom".
Według szefa MSZ "jedynym skutecznym instrumentem zachowania praktycznej zdolności do działania jest budowanie sojuszy w gronie podobnie myślących państw" i "właśnie narzędzi umacniania polskiej suwerenności dostarcza nam polityka europejska".
Sikorski ocenił, że istotę suwerenności ukazuje obecne położenie Grecji, która "ani na sekundę nie straciła prawnej suwerenności". Jak zwrócił uwagę, wszystkie greckie decyzje podejmuje demokratycznie wybrany parlament i rząd. "Grecja może w każdej chwili ogłosić niewypłacalność, przywrócić własną walutę i spróbować własnej drogi wyjścia z kryzysu" - zauważył minister.
"Jednak w praktyce potrzeba uzyskania wsparcia dla sfinansowania programu naprawczego wymusiła uchwalenie określonych ustaw, w określonych terminach, i nadzór nad ich wdrożeniem ze strony podmiotów zewnętrznych. I nie ma w tym nic oburzającego. Tak jak niesolidny dłużnik musi oddać zastaw lub ograniczyć życie ponad stan, tak i żadne państwo nie ma prawa do życia na koszt innych. Jest to fakt natury ekonomicznej, ale i imperatyw moralny" - oświadczył szef polskiej dyplomacji.
Zdaniem Sikorskiego obecnie niczym nieograniczoną samodzielnością mogą cieszyć się "wyłącznie państwa autarkiczne, samoizolujące się", "państwa niewiarygodne".
"Przywódca Białorusi chwali się przed swoim społeczeństwem absolutną suwerennością, np. wobec +nacisków ze strony Unii+. Oznacza to, że faktycznie może wtrącać do więzień opozycjonistów, ale jest też całkowicie zależny od tych, którzy zaopatrują Białoruś w ropę czy gaz, albo też oferują jej gwarancje kredytowe lub grożą ich wycofaniem. Także reżim Korei Północnej funkcjonuje na łasce Chin i negocjuje kolejne transze pomocy żywnościowej od USA" - zauważył minister SZ.
W interesie Polski leży dalsza integracja UE zmierzająca do trwałej unii politycznej. Tylko taka unia daje szansę na podniesienie Europy do rangi supermocarstwa - oświadczył w Sejmie szef MSZ Radosław Sikorski. Podkreślił, że Polska powinna być silniejsza, a nie odważniejsza.
"W interesie Polski leży dalsza integracja zmierzająca do trwałej unii politycznej. Tylko taki charakter integracji wzmocni instytucje wspólnotowe. Tylko unia polityczna daje szansę na wzmocnienie demokracji na poziomie unijnym i podniesienie Europy do rangi supermocarstwa" - mówił w czwartek w Sejmie Sikorski.
"Dominująca w Unii postawa wyczekiwania jest dla Polski rozczarowująca. Rzeczywista unia polityczna wymaga ambitnego budżetu. W Stanach Zjednoczonych budżet federalny wynosi około 30 procent PKB, w Unii Europejskiej to zaledwie 1 procent. Dodatkowo tylko jedna dziesiąta budżetu unijnego pochodzi ze środków własnych. Udział ten powinien wzrosnąć, także poprzez podatek od transakcji finansowych" - zaznaczył.
Dodał, że opowiadamy się za połączeniem stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej i przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wybieraniem go przez Parlament Europejski lub w wyborach powszechnych. Według niego część europosłów powinna być wybierana z listy ogólnoeuropejskiej.
"Naszym najważniejszym partnerem w Europie, z racji wielkości obrotów handlowych, ale coraz bardziej także w wyniku podobieństwa kultury gospodarczej i koncepcji politycznych, są Niemcy. Z uwagi na liczbę ludności i wielkość PKB, czy też siłę głosów ustalonych zgodnie z traktatem z Lizbony, Niemcy są największym udziałowcem w Unii Europejskiej, największym - z około jedną czwartą udziałów - lecz nie dominującym" - powiedział Sikorski.
Jak zauważył, oznacza to, że w Unii trudno cokolwiek przeprowadzić wbrew Niemcom, ale i Niemcy - aby zrealizować swoje koncepcje - potrzebują więcej niż jednego partnera.
"Wtedy, gdy przedsięwzięcie jest zagrożone, największy udziałowiec ma oczywiście największą odpowiedzialność i największe możliwości, aby je ratować. Chcemy razem działać na rzecz silnej Unii. Tak jak zadeklarowałem niemieckim przyjaciołom w berlińskim przemówieniu: +jeżeli włączycie nas w proces podejmowania decyzji, możecie liczyć na wsparcie ze strony Polski+" - mówił szef MSZ.
Szef MSZ przekonywał, że nie powinniśmy bać się Niemiec - kraju, który ma za prezydenta tak szlachetną postać jak Joachim Gauck.
Sikorski przypomniał, że ożywioną dyskusję zarówno w kraju, jak i za granicą wywołało – wygłoszone przez niego – przemówienie na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w Berlinie.
"Skrytykowałem Niemcy za niewystarczające zaangażowanie w ratowanie strefy euro, której są największym beneficjentem. Powiedziałem, że bardziej niż niemieckiej siły, zaczynam się bać niemieckiej bezczynności. Z satysfakcją stwierdzam, że od tego czasu nastąpiły dwa wydarzenia. Niemcy dały przyzwolenie Europejskiemu Bankowi Centralnemu na dokapitalizowanie banków w strefie euro łączną sumą biliona osiemnastu miliardów euro - co przytłumiło kryzys. Po drugie, Niemcy wybrali na swego prezydenta Joachima Gaucka, który z pierwszą podróżą zagraniczną przybył do Warszawy" - mówił szef MSZ.
Jak podkreślił, kraju mającego za prezydenta tak szlachetną postać, naprawdę nie musimy się bać.
Sikorski ocenił też, że suwerenność to obecnie coś bardziej subtelnego niż wyłączność władzy politycznej. "Jest to poczucie, że na żadnym etapie wzmacniania współpracy międzynarodowej nie tracimy podmiotowej zdolności do podejmowania korzystnych bądź błędnych decyzji. Innymi słowy - tak, jak to rozumieli nasi przodkowie, nic o nas nie decyduje się bez nas. Kluczowe jest, czy danym regułom poddaliśmy się dobrowolnie oraz czy w ostateczności moglibyśmy się z nich wycofać" - zaznaczył.
Według szefa MSZ oba te warunki spełnia proces integracji europejskiej.
Sikorski zapewnił, że najważniejszym partnerem pozaeuropejskim Polski pozostają Stany Zjednoczone, które "są nam szczególnie bliskie zawsze i wszędzie tam, gdzie wspólnie realizujemy ideały wolności i demokracji". "Cieszymy się, że amerykańskie firmy badają polskie złoża gazu łupkowego i stają do przetargów na technologie planowanych elektrowni atomowych. Chlebem i solą powitamy pierwszy na naszej ziemi stały oddział wojsk amerykańskich" - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Jak mówił, Polska oczekuje wypełnienia zobowiązań prezydenta USA Baracka Obamy w sprawie wprowadzenia ruchu bezwizowego, o których mówił podczas spotkania z prezydentem Bronisławem Komorowskim w 2010 roku w Waszyngtonie. "Choć zauważamy, że ruch bezwizowy do USA stał się płatny i wymaga uprzedniej rejestracji" - dodał minister.
Zaznaczył, że nasz kraj jest gotowy do realizacji polsko-amerykańskiej umowy o bazie obrony przeciwrakietowej, "choć pamiętamy, że amerykańskie plany mogą ulec modyfikacji, gdyby doszło do porozumienia ws. programu atomowego Iranu".
Sikorski podkreślił, że za bezpieczeństwo Polski odpowiedzialne jest przede wszystkim Wojsko Polskie, ale w sferze międzynarodowej liczymy na NATO. "Będziemy zabiegać, by podejmowane na zbliżającym się szczycie NATO (w maju w Chicago - PAP) decyzje umacniały zdolności do realizacji podstawowej misji Sojuszu – obrony terytoriów państw członkowskich. Spodziewamy się też decyzji o sposobie zakończenia operacji w Afganistanie" - mówił szef dyplomacji. Jak dodał, trwają też uzgodnienia, które powinny pozwolić na ogłoszenie w Chicago tzw. tymczasowej operacyjności natowskiego systemu obrony przeciwrakietowej. Przypomniał, że Polska będzie stopniowo redukować swoje zaangażowanie w Afganistanie, a "pod koniec roku przekształci swoją misję z bojowej na szkoleniową".
Zdaniem ministra SZ z doświadczenia polskiej prezydencji wynika, że unijnej wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony "nie daje się realizować w 27 państw i należy zainicjować przewidzianą w Traktacie z Lizbony wzmocnioną współpracę chętnych państw".
W ocenie ministra spraw zagranicznych na wschód od naszego kraju "jest znacznie gorzej, niżby się chciało, i znacznie lepiej, niż bywało i niż mogłoby być" i "musimy liczyć na zmiany ewolucyjne". "Proponować będziemy – jako Polska i jako Unia - zachęty do dalszej transformacji w odpowiedzi na realne poczynania transformacyjne – co ujmuje zasada +więcej za więcej+. Chcielibyśmy móc kiedyś powiedzieć słowami profesora Jana Kieniewicza o naszych wschodnich sąsiadach, że +ani tu Wschód, ani Zachód, lecz po prostu Europa" - powiedział Sikorski.
Szef MSZ wyraził też nadzieję, że nowy prezydent Rosji Władimir Putin "nada swemu krajowi impuls modernizacyjny, zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa" i "niezmiennie działać będziemy na rzecz pojednania polsko-rosyjskiego, które powinno uzyskać wymiar duchowy podczas zbliżającej się, pierwszej w historii, wizyty w Polsce Patriarchy Moskiewskiego". Jak zaznaczył, Polska cieszy się z szybkiego wdrożenia umowy o małym ruchu granicznym z Okręgiem Królewieckim i - jak mówił - "tym bardziej dziwią nas sygnały o planach rozmieszczenia tam nowych ofensywnych rodzajów broni". Sikorski zapewnił, że rząd "usilnie zabiega o zwrot naszej własności, wraku samolotu Tu-154, w którym zginęli nasi przywódcy i przyjaciele".
Białoruś - w ocenie ministra - "upiera się, aby w stosunkach z Europą realizować zasadę +mniej za mniej+". "Zgodnie z propozycją Donalda Tuska na forum szczytu Partnerstwa Wschodniego przygotowaliśmy ofertę współpracy, która czeka na dzień, gdy na Białorusi ustaną represje, a opozycja polityczna będzie mogła odgrywać należną jej rolę" - powiedział Sikorski.
Jak podkreślił, Ukraina pozostaje najważniejszym nieatlantyckim partnerem strategicznym naszego kraju i "niezmiennie gotowi jesteśmy ją wspierać, jeśli definitywnie wybierze europejskie przeznaczenie".
Szef MSZ zapowiedział, że wkrótce utworzone zostaną polskie konsulaty - w Doniecku oraz w Smoleńsku. Jak mówił, polskie placówki dyplomatyczne muszą być tam, gdzie Polska ma swoje interesy.
Dlatego, jak tłumaczył, "likwidacji niektórych placówek towarzyszyło powołanie nowych: konsulatów w Sewastopolu i Winnicy, a wkrótce w Doniecku i na dniach w Smoleńsku".
"Kilka tygodni temu otworzyliśmy Instytut Polski w Tokio; w ramach ofensywy kulturalnej na kontynencie azjatyckim planujemy też powołanie kolejnych instytutów: w Pekinie i w New Delhi" - zapowiedział.
Radosław Sikorski też, że jeszcze w tym roku Polska rozpocznie starania na rzecz uzyskania niestałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w 2018 roku.
Nasza sonda: Czy obecny rząd dobrze prowadzi polską politykę zagraniczną?