Nie liczy się, co mówią protestujący w obronie nauczania historii. Ważne kim są.
29.03.2012 06:50 GOSC.PL
Warto uważnie czytać i słuchać, jak postępowe media bronią nowej podstawy programowej dla liceum. To ta sama mantra, którą jesteśmy karmieni od lat. Spór o to, jaka powinna być polska szkoła wciąż toczy się wokół fałszywej alternatywy: albo będziemy egzekwować wkuwanie nikomu niepotrzebnych faktów, albo uczyć myślenia. Na takie dictum nie może być innej odpowiedzi niż ociosywanie kanonu i zamiana ogólnego wykształcenia w jego karykaturę. Bo przecież najważniejsza jest nauka myślenia. Więc brniemy w ten kanał od lat, pod hasłami walki z encyklopedyzmem. Zamiast lektur już mamy jedynie bryki i wypisy. Sam proces uczenia się i odpytywania zaczyna być kwestionowany, bo wygląda jakoś tak anachronicznie. Po co stawiać stopnie, wystarczy młodzież nauczyć obsługi nowoczesnych, elektronicznych gadżetów, a odpowiedź na każde pytanie sami znajdą w googlach. Za chwilę szkoła (wyłącznie przyjazna) zamieni się w miejsce radosnych spotkań towarzyskich, bez stresów i zawracania głowy. A niech ktoś się ośmieli wykonać gest Reytana przeciw „odchudzaniu programów” i unowocześnianiu podstawy programowej… już my go pokażemy w odpowiednim świetle.
Czytając, co niezbędnik polskiego inteligenta, czyli „Gazeta Wyborcza” pisze o proteście przeciw zamianie liceum w kurs przygotowania do matury trudno się nie załamać. Nawet w kwestii obrony porządnego kursu historii w liceum nie można wyjść z politycznych okopów? Ano, nie można. Bo wiadomo, protestują pisowcy i fanatycy, próbujący obalić rząd i przy okazji za wszelką cenę utrzymać kolejne pokolenia w mrokach średniowiecza. Więc trzeba dać odpór. Protestujący nic nie rozumieją, wszystko im się miesza. Przecież – tu cytaty – „nie dość, że historii wcale nie będzie mniej, to w dodatku ma być uczona ciekawiej, nie chronologicznie, ale przekrojowo, nie z naciskiem na kucie dat, ale rozumienie procesów”. Może być wreszcie fajnie, ciekawie, nowocześnie, ale im (pisowcom) to przeszkadza.
Dla „wyborczej” protesty, listy otwarte, petycje, apele w obronie porządnego nauczania historii, działania podejmowane przez ostatnie trzy lata, to jedynie przejaw motywowanej ideologicznie obsesji. A desperacka głodówka w kościele na krakowskich Dębnikach, to akcja polityczna. Wszystko w opisie motywów, w cytatach, prezentacji poglądów, wciągnięte zostało w toporne schematy: anachroniczni – nowocześni, mądrzy – głupi, ci, co chcą dzieciakom ulżyć, kontra ci, co chcą je dalej męczyć. W puencie westchnienie jednej z autorek reformy programowej: „jestem zmęczona powtarzaniem merytorycznych argumentów w kółko, przegrywają z emocjami”. I wszystko jasne: tu racje, tam emocje. Więc nie może być mowy o podjęciu debaty. Bo z kim? Przecież to rzucanie grochem o ścianę.
Faktycznie, ręce i nogi się uginają.
Piotr Legutko