Jak nie słuchać Papieża, kiedy wyjaśnia, na czym właściwie powinna polegać intronizacja Chrystusa?
Już od samego początku pierwsza podróż Ojca Świętego do Meksyku jest pewnego rodzaju nawiązaniem do pierwszej pielgrzymki jego poprzednika.
Podczas przemówienia na lotnisku w Guanajuanto Benedykt XVI przypomniał, że Jan Paweł II już od początku swego pontyfikatu chciał odwiedzić tamten region, który uchodzi za geograficzny środek meksykańskiego terytorium.
Jednym z głównych elementów tamtej wizyty Jana Pawła II w Meksyku było jednoznaczne określenie tego, czym jest autentyczne wyzwolenie człowieka. Podczas spotkania otwierającego obrady III Konferencji Ogólnej Episkopatów Ameryki Łacińskiej Jan Paweł II mówił, że głównym obowiązkiem duchowieństwa jest nauczanie prawdy: „Nie ludzkiej, rozumowej prawdy, ale takiej, która pochodzi od Boga i która zawiera w sobie zasadę autentycznego wyzwolenia człowieka: «poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli»(J, 32)”.
Nawiązując u początku swojej podróży do tamtych czasów Benedykt XVI rozwija przesłanie swojego poprzednika. Rusza do Meksykanów, którym chce tę pochodzącą od Boga prawdę głosić.
Co dzisiaj może przynieść autentyczne wyzwolenie ludziom zmęczonym wojnami gangów narkotykowych, prześladowaniami, głodem? Kolejny papież przynosi nie ludzką, ale Boską receptę.
Wczoraj podczas nieszporów papież mówił jasno: „złość i niewiedza ludzi nie są w stanie powstrzymać Bożego planu zbawienia i odkupienia. Zło nie może uczynić aż tak wiele”.
Benedykt XVI zwraca w ten sposób uwagę meksykańskim duchownym, że nie wystarczy widzieć tylko w doczesnej perspektywie, by budować Królestwo Chrystusa. Trzeba patrzeć dużo dalej i nie dać się ogarnąć rozpaczy, by zło nie zatryumfowało.
Trudno nie zauważyć, że te słowa są uniwersalnym przesłaniem papieża kierowanym nie tylko do chrześcijan w Meksyku. Te słowa powinniśmy usłyszeć także my w Europie, w Polsce. Często nam się zdaje, że „nas prześladują”. Papież w tych dniach pokazuje nam, jak niewiele znaczą te prześladowania.
Jak w 1979 roku Jan Paweł II mówił Meksykanom, że Jezus to nie rewolucjonista, wywrotowiec z Nazaretu, który ma im dać wolność i dostatek, tak dzisiaj Benedykt XVI spotykając się z nimi, przypomina całemu światu, że chrześcijaństwo jest ponadnarodowe, uniwersalne. Stojąc u stóp ogromnego posągu Chrystusa Króla papież mówi:
„A zatem ten pomnik przedstawia Chrystusa Króla. Ale korony, które nosi – jedna jako władca, druga cierniowa – wskazują, że Jego królewskość nie jest taka, jak to wielu rozumiało i rozumie. Jego panowanie nie polega na sile Jego wojsk, aby ujarzmić innych siłą lub przemocą, ale zasadza się na większej sile, która podbija serca: na miłości Boga, którą przyniósł światu swą ofiarą i na prawdzie, której dał świadectwo. Takie jest Jego panowanie, którego nikt nie będzie mógł usunąć ani o którym nikt nie powinien zapomnieć”.
W chrześcijaństwie liczy się bardziej konkretny człowiek, niż naród. Chrześcijanie powinni zawsze stać po stronie jednostki – szczególnie wtedy, gdy ta cierpi. W ten sposób właśnie będą budować Królestwo Chrystusowe tu na ziemi.
Papież zachęca: „Bądźcie po stronie zmarginalizowanych z powodu użycia siły, przemocy lub bogactwa ignorującego tych, którym brakuje niemal wszystkiego. Kościół nie może oddzielać wielbienia Boga od służby ludziom. Jedyny Bóg Ojciec i Stwórca jest tym, który ustanowił nas braćmi: być człowiekiem oznacza być bratem i strażnikiem bliźniego”.
Być może Papież jest daleko stąd. Być może jego pielgrzymka nie wzbudza takich emocji, jak poprzednie. Mam jednak wrażenie, że właśnie tych jego słów powinniśmy w Polsce słuchać ze szczególną uwagą.
Jan Drzymała