Googlądactwo

Ruszył Google Street View. Dlaczego ludzie cieszą się z tego, że ktoś ich podgląda?

Dzięki Google można było korzystać z mapy schematycznej i satelitarnej. Od kilku lat funkcjonuje na świecie także opcja, która dziś została uruchomiona w Polsce. Dzięki niej w sieci można zobaczyć dokładne zdjęcia panoramiczne robione z perspektywy przechodnia konkretnych miejsc w takich miastach, jak np. Łódź, Warszawa czy Lublin.

Po uruchomieniu aplikacji wielu ludzi zaczęło się chwalić zrzutami z ekranu, na których widać ich samych, albo np. ich samochody. Dzięki temu rozwiązaniu można dowiedzieć się, kto przed jakim sklepem albo jakim domem zaparkował, czy gdzie szedł. Już okazało się, że wbrew zapewnieniom Google nie zawsze numery rejestracyjne samochodów są rozmyte, można rozpoznać, czyją sylwetkę a nawet twarz przedstawia dane zdjęcie. Co prawda administratorom można zgłosić, iż dane zdjęcie jest problematyczne, ale zanim zostanie usunięte zawsze minie trochę czasu. Informacje na temat tego, co robimy, jako że nie są w żaden sposób limitowane, w bardzo łatwy sposób mogą trafić w niepowołane ręce.

W innych krajach, w których funkcjonuje Google Street View zdarzało się już, że na zdjęciach pojawiali się ludzie opalający się w ogródku. Dwa lata temu okazało się, że brytyjscy pracownicy Google przez przypadek umieścili w internecie informacje na temat rozmieszczenia wszystkich routerów z WiFi w kraju. Choć firma przeprosiła za te uchybienia, to jej praktyki są z punktu widzenia prawa do prywatności każdego z nas co najmniej problematyczne.

Ciekawe, kiedy po pierwotnym zachwycie, przyznaję, dość interesującą nowinką, Polacy zaczną się zastanawiać nad tym, czy w ten sposób nie przekroczono kolejnej granicy. Nie ma dla mnie różnicy, czy podgląda mnie państwo, czy prywatna firma.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski