Wiedeński ośrodek zbadał i udokumentował 180 przypadków dyskryminowania chrześcijan. Czy Europa zareaguje?
20.03.2012 13:15 GOSC.PL
Chrześcijanie w Europie są coraz bardziej dyskryminowani. Taki smutny wniosek wypływa z raportu za rok 2011 sporządzonego przez Centrum Obserwacji Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie.
Wiedeński ośrodek zbadał i udokumentował w najnowszym raporcie 180 przypadków braku tolerancji. Więcej na ten temat można znaleźć w informacji Raport o dyskryminacji chrześcijan w Europie.
W skrócie powiem tylko, że wśród tych zjawisk były chociażby ataki na cmentarze i kościoły we Francji czy agresja pod adresem chrześcijan w Szkocji. Chrześcijanie w Anglii i Walii czują się marginalizowani, hiszpańscy lekarze – chrześcijanie muszą dokonywać aborcji, a pielęgniarki muszą im asystować.
Podobnych przykładów w raporcie jest znacznie więcej. Dla mnie tak radykalne odcinanie się od chrześcijan i chrześcijańskich wartości przez Europę jest co najmniej zastanawiające.
Przecież główna zasada solidarności między narodami na której opiera się Unia Europejska, bierze początek właśnie z chrześcijaństwa. Robert Schuman uchodzący za ojca zjednoczonej Europy całym swoim życiem dawał świadectwo swojego przywiązania do Kościoła i Chrystusa.
Już za jego życia drwiono z niego, mówiąc, że idea zjednoczonej Europy to katolicka odpowiedź na ZSRR. Mimo tego Unia Europejska stała się faktem, a zjednoczone państwa dały początek nowej, silniejszej, podnoszącej się po wojnie Europie.
Europa, której jedną z podstaw była tolerancja, dzisiaj się pogubiła i chce tolerować wszystko, tylko nie własne korzenie.
Od 2004 roku trwa proces beatyfikacyjny Schumana. Byłoby wyśmienicie, gdyby dobry Bóg pozwolił wynieść tego człowieka na ołtarze. Nie wyobrażam sobie, żeby wobec takiego faktu można było w dalszym ciągu traktować chrześcijan w Europie po macoszemu.
Oczywiście, Kościół nie po to ogłasza kogoś świętym czy błogosławionym, żeby załatwiać bieżące problemy polityczne. Pierwszym podstawowym celem jest umocnienie wiary.
Tylko że te dwie sprawy w tym przypadku absolutnie się nie wykluczają. Robert Schuman to najlepszy przykład tego, jak świeccy mogą w dzisiejszych czasach odważnie wprowadzać ewangeliczny ład tu na ziemi. Przy czym odważnie nie znaczy siłą. Jak widać tę powoli tracimy. Czy to źle? Tego nie jestem pewien. Może po prostu czas odważnie spojrzeć w nowe oblicze Kościoła, który nie jest siłą polityczną, ale duchową. Z tej duchowej siły czerpał Schuman. Nam jej trochę brakuje.
Jan Drzymała