Stan dwóch najciężej poszkodowanych w nocnym wypadku polskiego mikrobusu w zachodnich Czechach jest stabilny - poinformował w poniedziałek PAP polski konsul w Pradze Marek Pędzich.
W wypadku zginęły dwie osoby, siedem odniosło obrażenia. Dwie osoby w stanie ciężkim trafiły do szpitala w Pilznie.
Ich stan jest "poważny, ale nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia. Jeszcze rano sytuacja wyglądała dosyć poważnie, ale po operacji ich stan się ustabilizował" - powiedział konsul.
Pozostałe osoby przebywały lub przebywają w szpitalu w mieście Rokycany, w pobliżu miejsca, w którym doszło do zdarzenia.
Busem podróżowało ośmiu mężczyzn i kobieta. Poszkodowani to osoby w wieku od 25 do 54 lat.
Służby wojewody opolskiego podały wcześniej, że większość z nich była zameldowana w województwie opolskim. Nieoficjalne informacje mówią, że część z nich miała podwójne, polskie i niemieckie obywatelstwo.
Rzecznik wojewody opolskiego Jacek Szopiński zapewnił, że wójtowie i burmistrzowie gmin, z których pochodzą ofiary wypadków, zostali powiadomieni o zdarzeniu. Mają rozpoznać potrzeby rodzin poszkodowanych i w miarę możliwości zapewnić im pomoc.
Według czeskiej policji do wypadku doszło ok. godz. 3 nad ranem na autostradzie D5 w okolicach miasta Rokycany, na trasie prowadzącej z Pragi do granicy z Niemcami. Z niewyjaśnionych przyczyn mikrobus z polskimi tablicami rejestracyjnymi uderzył w naczepę jadącego przed nim tira. Przypuszcza się, że kierowca mikrobusu zasnął.
"Bus wbił się pod tira, ale (nie wiadomo) z jakiej przyczyny" - powiedział konsul Pędzich.
Ciężko rannych do szpitala w Pilznie przetransportował śmigłowiec, pozostali trafili do szpitala w pobliskich Rokycanach.
Z powodu wypadku autostrada przez kilka godzin była częściowo zamknięta.