Nowy prezydent RFN jest zdeklarowanym antykomunistą, który nieraz przeciwstawiał się elicie politycznej swojego kraju
19.03.2012 07:20 GOSC.PL
Pierwszym obywatelem Niemiec został człowiek o zdecydowanych poglądach, antykomunista, który nigdy nie próbował przypodobać się wszystkim. Znany jest z niezależnego myślenia, a jednocześnie trudno go wpisać do jednej orientacji politycznej. Gdy tworzył Urzędu do Spraw Akt Służby Bezpieczeństwa byłej NRD, zwany później Urzędem Gaucka, który, jako pierwszy, otwarł przed społeczeństwem dokumenty bezpieki, był atakowany zarówno przez lewicę jak i prawicę. Był bezkompromisowy jeśli chodzi o sposób rozliczania z przeszłością. Przez wiele lat z uporem podkreślał, że najpierw trzeba poznać fakty, a dopiero później można o nich dyskutować. Nie przejmował się opinią elit, ani mediów, która często była dla niego nieprzychylna. W trudnych chwilach odwoływał się do zwykłych ludzi, starając się po prostu powiedzieć im, jaka jest prawda. Jest świetnym mówcą, twardo broniącym własnych racji, ale także otwartym na argumenty przeciwnika, czego byłem świadkiem w 1999 r. współorganizując w Sejmie konferencję na temat dekomunizacji.
Znane są jego sympatie do Polaków dlatego nie dziwi mnie, że pierwszą podróż zagraniczną w charakterze głowy państwa odbędzie właśnie do Polski. Swoje polityczne credo wyłożył w książce „Winter im Sommer – Frűling im Herbst” ( Zima w lecie, wiosna jesienią), wydanej w 2009 r. W kilku miejscach ciepło tam pisze o swych relacjach z Polską. Zwłaszcza czas powstania „Solidarności” uważa za ważny dla krystalizacji opozycji w NRD. Nie bez zdziwienia notuje, że Polska, która przewodziła w walce z komunizmem i odnosiła w niej sukcesy, jako pierwsza wycofała się z próby jego rozliczenia. Krytycznie ocenia decyzję o grubej kresce, która miała w jego ocenie sens w pierwszych miesiącach tworzenia rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego, ale nie znajdowała uzasadnienia później.
Bez cienia sympatii pisze o roli jaką odegrał Adama Michnika i „Gazeta Wyborcza” w procesie zaniechania rozliczeń z komunizmem. Ubolewa, że Lech Wałęsa zaplątał się przy wyjaśnianiu swoich kontaktów z bezpieką, co nie pozwoliło mu na odegranie takiej roli politycznej, do jakiej był predestynowany jako lider „Solidarności”. W tym kontekście pisze, że dopiero działania „konserwatywnych braci Kaczyńskich” zburzyły społeczny konsensu wobec „grubej kreski” i umożliwiły podjęcie działań na rzecz wyjaśnienia roli bezpieki w powojennych dziejach Polski. Książka Gaucka powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy chcą zmieniać rzeczywistość. Uczy, jak można to zrobić.
Andrzej Grajewski/GN