Przedstawiciele środowisk prawicowych z Polski będą w czwartek uczestniczyć w obchodach święta narodowego na Węgrzech i demonstrować swoje poparcie dla polityki premiera Viktora Orbana - poinformowali organizatorzy.
Wyjazd na Węgry zorganizowały kluby "Gazety Polskiej", we współpracy ze stowarzyszeniem Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Stowarzyszeniem Solidarni 2010.
Prezes klubów "Gazety Polskiej" Ryszard Kapuściński powiedział PAP, że w środę pociągiem z Warszawy do Budapesztu jedzie ok. 700 osób, a autokarami - od tysiąca do 2 tys. osób. "Jedziemy tam, żeby razem z Węgrami obchodzić uroczystości państwowe, ale też jedziemy w jakiś sposób poprzeć politykę Viktora Orbana" - powiedział Kapuściński.
"Podtrzymujemy tradycję przyjaźni polsko-węgierskiej. 160 lat temu Polacy walczyli za wolność Węgrów w czasie rewolucji wiosny ludów" - mówił Kapuściński. Dodał, że jego zdaniem Polska powinna brać przykład z Orbana, który dąży do "suwerenności ekonomicznej i politycznej" swojego kraju.
15 marca jest na Węgrzech dniem wolnym od pracy. Tego dnia Węgrzy obchodzą święto narodowe w związku z rocznicą wybuchu, w 1848 roku, powstania przeciwko rządom Habsburgów. Powstańcy domagali się m.in. wolności prasy i zniesienia cenzury, swobód obywatelskich i równouprawnienia wyznań religijnych, niezależnego od władz w Wiedniu węgierskiego rządu oraz wycofania z kraju obcych wojsk. W wyniku rewolucji władzę na Węgrzech objął rząd narodowy, a po rozpoczęciu interwencji austriackiej - Komitet Obrony Narodowej Lajosa Kossutha. Jednym z dowódców wojsk był gen. Józef Bem. W kwietniu 1849 r. proklamowano detronizację Habsburgów i niepodległość Węgier. Do stłumienia rewolucji doprowadziła dopiero interwencja Rosji.
Będącą u władzy centroprawicową partię Fidesz premiera Orbana popiera jedna czwarta Węgrów - wynika z opublikowanego 1 marca sondażu instytutu badania opinii publicznej Median. Według badań opinii publicznej partia rządząca utraciła niemal połowę poparcia, które uzyskała w kwietniu roku 2010, gdy wyborcy zapewnili jej dwie trzecie miejsc w parlamencie. Trzy czwarte ankietowanych przez instytut Median osób uważa, że sprawy na Węgrzech idą w złym kierunku.
W czasie rządów Fidesza wprowadzono nową konstytucję, przyjęto ponad 300 aktów prawnych, przeprowadzono reformy administracji publicznej, sądownictwa, systemu zdrowia i edukacji. Orban tłumaczył w styczniu w Parlamencie Europejskim, że na Węgrzech ma miejsce "ekscytujący i konieczny proces odnowy".
Jednak wiele działań Budapesztu budzi kontrowersje. Wśród krytykowanych posunięć gospodarczych było m.in. nadzwyczajne opodatkowanie banków oraz firm telekomunikacyjnych, energetycznych, sieci supermarketów, a także upaństwowienie prywatnych funduszy emerytalnych.
Dzięki tym posunięciom, Węgrom udało się obniżyć w 2011 r. deficyt budżetowy; według dostępnych w lutym prognoz KE - do 3,6 proc. PKB w 2011 roku. Jak jednak podkreśla Komisja Europejska, równowaga budżetowa Węgier została uzyskana w dużym stopniu dzięki decyzjom zapewniającym jednorazowe wpływy i gdyby nie one, deficyt wynosiłby 6 proc. PKB. We wtorek ministrowie finansów UE zdecydowali o częściowym zawieszeniu unijnych funduszy spójności na 2013 r. dla Węgier; to kara za niewystarczające obniżanie deficytu finansów publicznych.
Rządowi węgierskiemu zarzuca się także posunięcia polityczne mogące stwarzać zagrożenie dla demokracji. Krytykowana jest zwłaszcza nowa konstytucja, która weszła w życie 1 stycznia. Opozycyjna partia socjalistyczna została w niej uznana za "organizację przestępczą" jako dziedziczka partii komunistycznej, a parlamentarnej większości stworzono możliwość ekspresowego uchwalania ustaw praktycznie bez debaty.
Zaniepokojenie Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego wzbudziły też zawarte w konstytucji zapisy o banku centralnym odbierające jego szefowi prawo wyboru zastępców oraz zwiększające liczbę członków Rady Monetarnej z siedmiu do dziewięciu, przy czym sześciu - mianowanych przez parlament.