Ciekawe, że Jacek Żakowski nie chce koncesjonowania profesji dziennikarza.
06.03.2012 12:53 GOSC.PL
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Po prezentacji 49 zawodów, które zdaniem ministerstwa sprawiedliwości należałoby zderegulować w pierwszej kolejności okazało się, że każdy ma swój „zawód niederegulowalny”. Jarosław Kaczyński, ogólnie rzecz biorąc przychylny projektowi Gowina, obawia się, że obniżenie okresu obowiązkowej praktyki z 2 do 1,5 roku w zawodzie komornika ułatwi życie przestępcom. W Krzysztofie Kajdzie z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” wątpliwości budzi odejście od koncesjonowania profesji spawacza w odkrywkowych zakładach górniczych. A publicysta Jacek Żakowski drży o zdrowie swojego syna, które może ulec pogorszeniu w zderzeniu z niecertyfikowanym trenerem. W zwolenniku daniny od wdów i sierot obudził się nagle obrońca podatników, proponujący, by za leczenie, rehabilitację i renty tych, którzy ucierpią przez instruktorów narciarskich nie potrafiących jeździć na nartach, płacili minister Gowin z premierem Tuskiem.
Żakowski uważa, że jeśli państwo nie będzie selekcjonować tych, którzy do pełnienia różnych zawodów się nadają, nastąpi totalna degrengolada. Jednocześnie pamiętam, że publicysta był przeciwnikiem koncesjonowania zawodu dziennikarza. Co prawda nie wtedy, gdy rzeczywiście istniało takie zagrożenie, czyli gdy kolejne tego typu propozycje formułowało SLD, lecz gdy w myśl ustawy lustracyjnej dziennikarze mieli się zlustrować (co nie miało nic wspólnego z koncesjonowaniem), ale zawsze.
A przecież w naszym zawodzie poza ekspertami pracują także osoby, które kompletnie nie znają się na tematyce, którą się zajmują. Często autorytatywnie głoszą swoje poglądy, stosując zasadę „nie znam się, to się wypowiem”. Z kolei inni, którzy publikują zwykłe plotki na paskach w telewizjach informacyjnych, lub to usprawiedliwiają, są całkowicie niewiarygodni. Jeszcze inni umiejętnie posługując się słowem i obrazem, manipulują odbiorcami. Czyżby Jacek Żakowski znał kogoś, kto po ewentualnym zamknięciu zawodu dziennikarza mógłby stracić pracę?
Spokojnie, i ja jestem za tym, by w mediach pracować mógł każdy, kogo tylko chce zatrudnić jego potencjalny pracodawca. Niestety wywód Żakowskiego ukazuje typowo lewicowy brak zaufania do ludzi. Tymczasem z tym, czego oczekuje od państwa, z łatwością poradzi sobie społeczeństwo obywatelskie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by certyfikacją zawodów zajmowały się stowarzyszenia skupiające wykonujących dane profesje, czy prywatne firmy. Przedsiębiorca zajmujący się świadczeniem tych czy innych usług mógłby przed swoimi klientami pochwalić się odpowiednim glejtem świadczącym o jego kompetencjach. Przykładowo u naszych południowych sąsiadów zawód pośrednika obrotu nieruchomościami może pełnić każdy. Nieobowiązkową certyfikacją zajmuje się stowarzyszenie pośredników i – wierzcie lub nie – nad Wełtawą można sprzedać, a nawet kupić mieszkanie. I nie obawiać się, że za chwilę sufit zleci nam na głowę lub opadną nas karaluchy. Ten system – także w innych zawodach – funkcjonuje zresztą także w innych państwach europejskich czy w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
Każdy znajdzie profesję, której otwarcie grozi katastrofą. Zazwyczaj tak się dziwnie składa, że w danym zawodzie pracuje sam „ostrożny” bądź jakieś bliskie mu osoby, które stracą na rosnącej konkurencji. I gdyby każdemu przyznać rację, nie mielibyśmy ponad 360 zawodów regulowanych, a 1500.
Stefan Sękowski