Władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska - poinformowało we wtorek białoruskie MSZ na swoich stronach internetowych.
Wcześniej tego dnia ministrowie ds. europejskich państw UE formalnie zatwierdzili sankcje w postaci zakazu wizowego oraz zamrożenia aktywów wobec 21 kolejnych przedstawicieli reżimu białoruskiego. Sankcje objęły 19 sędziów i 2 milicjantów.
"Decyzja Rady UE świadczy o tym, że Unia Europejska kontynuuje politykę jawnego nacisku. Niejednokrotnie na wszystkich szczeblach wyjaśnialiśmy, że polityka taka w stosunkach z Republiką Białoruś nie ma perspektyw" - napisał w oświadczeniu rzecznik MSZ Andrej Sawinych.
"W odpowiedzi strona białoruska zabroni wjazdu na Białoruś tym osobom z Unii Europejskiej, które przyczyniły się do wprowadzenia posunięć ograniczających" - zapowiedział.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oznajmił 20 lutego, że w razie konieczności Białoruś może ostro odpowiedzieć na sankcje Unii Europejskiej. "Zrozumcie, że na razie znosimy te sankcje, którymi wy, Europejczycy, machacie nam przed nosem. Ale jeśli tylko przekroczycie czerwoną linię, odpowiemy bardzo ostro" - oznajmił Łukaszenka, przyjmując listy uwierzytelniające od ośmiu ambasadorów, w tym Luksemburga, San Marino i Norwegii.
"MSZ pragnie oświadczyć, że jest to ze strony Białorusi krok nieprzyjazny wobec całej Unii Europejskiej - głosi oświadczenie polskiej dyplomacji. - "Spotka się to z odpowiedzią UE. Warunki powrotu do dialogu z Unią są władzom białoruskim od dawna znane: zaprzestanie represji wobec społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi i wejście na drogę demokratyzacji.
Nie zmieniamy stanowiska co do sankcji wobec Białorusi, z oczywistych względów - powiedział we wtorek premier Donald Tusk proszony o komentarz do informacji, że Mińsk poprosił ambasadorów UE i Polski, aby opuścili Białoruś."
Kraje UE na znak solidarności wycofają swych ambasadorów z Mińska - poinformowała we wtorek szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Decyzja zapadła w reakcji na informacje o wezwaniu ambasadorów UE i Polski do opuszczenia Białorusi. Ponadto Ashton poinformowała w swym oświadczeniu, że "w koordynacji z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim" wezwała do Brukseli szefową delegacji UE w Mińsku na konsultacje, tak jak Polska wezwie swego ambasadora na Białorusi do Warszawy.
Decyzję te skrytykował szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz To "akt wrogości", który "zaszkodzi stosunkom Białorusi z UE" - ocenił.
"Głęboko boleję nad tą decyzją (Białorusi). Jest to działanie niewspółmierne, niepomocne i kontrproduktywne", które "w jeszcze większym stopniu zaszkodzi stosunkom Białorusi z Unią Europejską" - zaznaczył Schulz w oświadczeniu.
Szef PE zauważył, że zamiast "coraz bardziej się izolować, Mińsk powinien podjąć właściwą decyzję ze względu na swoich obywateli i otworzyć się na demokrację". Jako pierwszy krok ku demokratyzacji Białorusi Schulz wskazał "bezwarunkowe uwolnienie i rehabilitację" wszystkich więźniów politycznych.
"Unię Europejską i Białoruś powinny łączyć dobrosąsiedzkie stosunki" - podkreślił.
Tymczasem Niemcy wezwały już swego ambasadora w Mińsku na konsultacje do kraju - poinformował w Brukseli niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle.
Decyzja Berlina jest reakcją na krok białoruskich władz, które zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj. Białoruś wezwała też swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska.
"Akcja przeciwko Polsce i Unii Europejskie jest jednocześnie akcją przeciwko nam, Niemcom" - powiedział Westerwelle, cytowany przez agencję dpa.
"Decyzja Białorusi nas oburzyła" - dodał. Podkreślił, że UE nie da się zastraszyć ani podzielić.
"(Prezydent Alaksandr) Łukaszenka uciska swój naród i oddala się coraz bardziej od demokracji. Jest ostatnim dyktatorem, jakiego mamy w Europie" - powiedział szef niemieckiej dyplomacji.