Bal na końcu świata

Ważne, jeśli ludzie razem się trzymają, coś dla siebie – w wymiarze społecznym – robią, potrafią się razem bawić…

Już post, a ja wracam do balowego tematu. Niewielu księży bywa na balach. Oficjalnie – singel. Nieoficjalnie i do pary – można zostać zdemaskowanym. I tak źle, i tak niedobrze. A ja poszedłem na bal. Spoko, przed Popielcem. Zresztą nie pierwszy raz przy tej okazji. Nie o karnawale myślę. Okazją była gala. Bo to jedni mają Oscary, drudzy Syrenki, jeszcze inni inne wyróżnienia, statuetki, nagrody – bardziej czy mniej honorowe. My mamy Kozy. Dlaczego Kozy? Taki jest herb i historyczna nazwa naszej lokalnej metropolii. A że sam jestem „kawalerem Kozy”, grzechem by było nie pójść na kolejną galę. No a potem jest bal. I proboszcz jest wśród swoich.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Tomasz Horak