Ważne, jeśli ludzie razem się trzymają, coś dla siebie – w wymiarze społecznym – robią, potrafią się razem bawić…
Już post, a ja wracam do balowego tematu. Niewielu księży bywa na balach. Oficjalnie – singel. Nieoficjalnie i do pary – można zostać zdemaskowanym. I tak źle, i tak niedobrze. A ja poszedłem na bal. Spoko, przed Popielcem. Zresztą nie pierwszy raz przy tej okazji. Nie o karnawale myślę. Okazją była gala. Bo to jedni mają Oscary, drudzy Syrenki, jeszcze inni inne wyróżnienia, statuetki, nagrody – bardziej czy mniej honorowe. My mamy Kozy. Dlaczego Kozy? Taki jest herb i historyczna nazwa naszej lokalnej metropolii. A że sam jestem „kawalerem Kozy”, grzechem by było nie pójść na kolejną galę. No a potem jest bal. I proboszcz jest wśród swoich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak