Fikcją i pustym gestem Zachód i syryjska opozycja nazwały referendum ws. nowej konstytucji, które odbyło się w niedzielę w Syrii. Mimo trwającego głosowania siły rządowe nie zaprzestały ataków; od soboty zginęło w nich ok. 120 osób.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton nazwała referendum "cyniczną sztuczką". Prezydent Syrii Baszar el-Asad wykorzysta udział części Syryjczyków w "fałszywym referendum" jako "usprawiedliwienie tego, co robi innym Syryjczykom" - oceniła w wywiadzie dla stacji CBS News w Maroku.
Szefowa amerykańskiej dyplomacji ponowiła też apel do syryjskich żołnierzy i biznesmenów wspierających reżim w Damaszku. "Im dłużej udzielacie poparcia kampanii przemocy przeciw waszym siostrom i braciom, tym większa staje się plama na waszym honorze" - powiedziała Clinton. "Jeśli odmówicie udziału w atakach, wasi rodacy powitają was jak bohaterów" - dodała.
Do krytyki dołączyły się Niemcy. "Referendum w Syrii to nic innego jak farsa. Oddane w nim głosy nie pomogą w rozwiązaniu kryzysu. Asad musi zakończyć przemoc i przekazać władzę" - powiedział szef MSZ Guido Westerwelle.
Syryjska opozycja zaapelowała o bojkot głosowania i udział w strajku generalnym.
Część syryjskiego społeczeństwa poszła do urn, argumentując, że należy korzystać z gotowości reżimu do pójścia na jakiekolwiek ustępstwa. Wskazywano przy tym, że jeszcze przed rokiem referendum nie byłoby do pomyślenia. Niektóre osoby mówiły, że naciskano na nie, by nie brały udziału w głosowaniu.
Mimo głosowania - przedstawianego przez reżim jako kompromis wobec wielomiesięcznych protestów - w niedzielę nie ustawały ataki sił rządowych, głównie w prowincjach Dara, Idlib i Hims. Od soboty w atakach zginęło ok. 120 osób - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK) poinformował, że z przyczyn logistycznych ewakuacja rannych, w tym dwóch zachodnich dziennikarzy, z Hims, oczekiwana w weekend, odbędzie się prawdopodobnie dopiero w poniedziałek.
Opozycyjna Narodowa Rada Syryjska wezwała w niedzielę alawitów, mniejszość religijną skupioną wokół Asada i służącą w jego armii, by przeszła na stronę przeciwników reżimu. "Wyciągamy dłoń do alawitów, by zbudować państwo prawa i obywateli. Reżimowi nie uda się skłonić nas do pozabijania się nawzajem" - podano w komunikacie.
Według Asada reforma konstytucyjna po referendum ma polegać na rezygnacji partii BAAS z jej pozycji praktycznie jedynej dotychczas partii rządzącej, utworzeniu rządu koalicyjnego, w skład którego weszliby "przedstawiciele wszystkich sił" oraz na przeprowadzeniu do lata br. wyborów parlamentarnych. Silna pozycja prezydenta ma być utrzymana. Nowa konstytucja ogranicza liczbę prezydenckich kadencji do dwóch, jednak zapis ten najprawdopodobniej nie obejmie wieloletnich rządów Asada.