Mieczysław Apfelbaum, patron jednego z warszwskich skwerów, rzekomy komendant Żydowskiego Związku Wojskowego, jest postacią fikcyjną, a historia tej formacji roi się od przekłamań - uważają historycy Dariusz Libionka i Laurence Weinbaum.
Właśnie ukazała się książka "Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze - wokół Żydowskiego Związku Wojskowego" będąca efektem współpracy dwóch historyków - Polaka Dariusza Libionki i Izraelczyka Laurence'a Weinbauma.
Publikacja przedstawia historię Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW), jednej z dwóch, obok Żydowskiej Organizacji Bojowej, organizacji bojowych warszawskiego getta. ŻZW jest jedną z najmniej znanych organizacji konspiracyjnych okupacyjnej Warszawy. Większość bojowców tej formacji poległa w powstaniu w getcie. W dodatku bojowcy ŻZW to żydowscy "żołnierze wyklęci", ich działalność nie pasowała do przyjętego po wojnie dyskursu o powstaniu w warszawskim getcie. ŻZW to formacja wywodząca się z przedwojennego żydowskiego ruchu narodowego, Betaru. Członkowie lewicowego ŻOB-u np. Marek Edelman określali ich jako "żydowskich faszystów".
O działalności ŻZW wiemy bardzo niewiele, a w dodatku historia tego ugrupowania, jak dowodzą Libionka i Weinbaum, od końca lat 50. stała się przedmiotem manipulacji. Historię ŻZW, w którym mieli walczyć przedwojenni polscy żołnierze żydowskiego pochodzenia ściśle współpracując z polską konspiracją, wydobyli z zapomnienia Henryk Iwański i Tadeusz Bednarczyk. Twierdzili oni, że nie tylko dostarczali do getta żywność i leki, ale również współorganizowali ŻZW i brali udział w powstaniu w getcie.
We wspomnieniach Iwańskiego i Bednarczyka pojawiła się charakterystyczna scena - podczas powstania w getcie 27 kwietnia 1943 roku na placu Muranowskim, bronionym przed Niemcami przez bojowców ŻZW, zawisły obok siebie dwie flagi - izraelska i polska. Ten przemawiający do wyobraźni symbol polsko-żydowskiego braterstwa broni został podchwycony przez wielu badaczy i historyków.
Henryk Iwański zrobił ogromne wrażenie na Chai Lazar, izraelskiej dziennikarce, która w 1962 r. przyjechała do Warszawy szukać informacji o ŻZW. Uwierzyła w jego historię, opisała ją w książce, popularyzując w ten sposób postać Iwańskiego. W 1964 r. przyznano mu medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, odbierał go razem z Ireną Sendlerową i Władysławem Bartoszewskim. Bednarczyk również starał się o przyznanie mu medalu Sprawiedliwych, jednak bezskutecznie. Zajął się za to pisaniem książek i artykułów przedstawiających ogromną skalę pomocy udzielanej Żydom z warszawskiego getta przez Polaków, które publikował w kraju i za granicą.
Jedną z osób, które utrzymywały kontakt z Iwańskim i Bednarczykiem, reprezentujących jak twierdzili Korpus Bezpieczeństwa (jedną z mniej znanych struktur polskiej konspiracji) miał był Mieczysław Apfelbaum, komendant ŻZW. Romantycznym akcentem opowieści był pierścień z lwem, barankiem i gwiazdą, który rzekomo służył do kontaktów między grupą polskich konspiratorów a Apfelbaumem. Pierścień ten został przez Iwańskiego przekazany do Izraela i po dziś dzień traktowany jest tam jak swego rodzaju relikwia
Świadectwa złożone przez Iwańskiego, Bednarczyka i ich znajomych z kręgu tzw. "drużyny pierścienia" (tak w latach 60. zaczęli się określać) zostały poddane w książce Libionki i Weinbauma gruntownej analizie. Wszystkie te relacje okazały się zmyślone w celu uzyskania przywilejów kombatanckich, choć znalazły chętnych słuchaczy wśród historyków, zwłaszcza tych, którym z różnych względów zależało wyeksponowaniu polskiej pomocy dla żydowskiego ruchu oporu. Historia Iwańskiego została poważnie potraktowana m.in. przez jeden z najlepszych znawców konspiracji warszawskiej, Tomasza Strzembosza, który w artykule opublikowanym w 1978 r. na łamach "Więzi" nazywał "bitwę" na placu Muranowskim największym co do długości i użytych sił starciem w getcie warszawskim. Opowieści o ŻWZ, Iwańskim i Bednarczyku weszły też do tomu "Ten jest z Ojczyzny mojej" Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny.
W latach osiemdziesiątych pojawiły się - tym razem w USA, Izraelu i Australii - kolejne apokryfy rzekomych bojowców ŻZW, które przyczyniły się do ugruntowania mitów i przekłamań. W 2004 roku prezydent Lech Kaczyński uczcił postać Mieczysława Apfelbauma nadaniem jego imienia jednemu ze skwerów na warszawskiej Woli. Z pracy Libionki i Weinbauma wynika jednak, że ta postać jest częścią legendy wymyślonej przez bezwzględnych hochsztaplerów w celu wyłudzenia uprawnień kombatanckich, odznaczeń, pieniędzy i honorów.
"Materiały dotyczące członków +drużyny pierścienia+ przechowywane w archiwum IPN oraz archiwum byłego ZBOWiD, rozstrzygają ostatecznie, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Ukazują one nie tylko żałosne epizody w ich peerelowskich biografiach. W wypełnionych własnoręcznie przez naszych bohaterów formularzach zgłoszeniowych do ZBOWiD nie znajdziemy żadnych informacji o współpracy z żydowskimi bojownikami, o ŻZW, czy wreszcie bohaterskich czynach w czasie powstania w getcie w kwietniu 1943 r. Odkryjemy natomiast nieudolne próby tworzenia wojennych biografii, najpierw na podstawie rzekomego udziału w powstaniu warszawskim, a później w powstaniu w getcie. (...) Iwański nie był oficerem, nie należał do AK, nie brał udziału ani w jednym, ani w drugim powstaniu. Niewykluczone, że prowadził jakieś interesy z gettem, może nawet stykał się z jakimiś osobami z kręgu ŻZW, ale to wszystko" - piszą Libionka i Weinbaum.
Badacze podkreślają, że ich odkrycia nie przeczą istnieniu Żydowskiego Związku Wojskowego, który niewątpliwie działał, jego członkowie walczyli w powstaniu w getcie m.in. na placu Muranowskim. Libonka i Weinbaum wskazują też, że za właściwych przywódców ŻWZ należy uznać Leona Rodala i Pawła Frenkla. Rodal, ur. 1913 w Kielcach, dziennikarz ("Moment", "Di Tat"), zginął prawdopodobnie 20 kwietnia 1943 r. Frenkel był przedwojennym działaczem Betaru w Warszawie, jak wynika z meldunków polskiego podziemia, zginął 19 czerwca 1943 r. w kamienicy przy Grzybowskiej 11. O postaci Mieczysława Apfelbauma inne źródła niż relacje Iwańskiego i Bednarczyka milczą.
"Trudno oprzeć się wrażeniu, że osoba i działalność Apfelbauma miały legitymizować bojowe zasługi członków +drużyny pierścienia+ (...). Oni sami z kolei byli potrzebni dla dowiedzenia ogromu polskich zasług wobec Żydów. Taką rolę pełnią zresztą nadal. Historyczni przywódcy ŻZW jako żydowscy nacjonaliści zupełnie się do propagandowego wykorzystania nie nadają. Apfelbaumowi można natomiast przypisać polski patriotyzm i noszenie biało-amarantowej opaski" - piszą historycy. Także epizod wywieszenia podczas bitwy na Placu Muranowskich dwu sztandarów - polskiego i żydowskiego - jest, zdaniem badaczy, piękną legendą, nieznajdującą niestety potwierdzenia w poważnych źródłach historycznych.
Książka "Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze" Dariusza Libionki i Laurence'a Weinbauma ukazała się nakładem Stowarzyszenia Centrum Badań nad Zagładą Żydów.