Tybetańczycy powitali w środę tradycyjny Nowy Rok modlitwami i biciem w dzwony, ale cieniem na obchody kładły się niedawne akty samospalenia tybetańskich mnichów i protesty przeciwko chińskiej kontroli nad Tybetem.
Tybetański Nowy Rok - święto Losar - jest kombinacją ceremonii buddyjskiej i uroczystości rodzinnych, obchodzonych na Wyżynie Tybetańskiej. Losar przypada tradycyjnie w pierwszym tygodniu pierwszego miesiąca w księżycowym kalendarzu. Noworoczne uroczystości, tańce i śpiewy, trwają zwykle około dwóch tygodni.
Premier tybetańskiego rządu na uchodźstwie w północnych Indiach Lobsang Sangay zaapelował, by ludzie zrezygnowali ze świętowania i zamiast tego modlili się za tych, którzy cierpią pod rządami Chin. Podobne apele wystosowywano także w poprzednich latach.
Od marca 2011 roku w proteście przeciwko rządom Pekinu spaliło się co najmniej 16 Tybetańczyków; w większości byli to buddyjscy mnisi.
Władze Chin oskarżają zwolenników Dalajlamy XIV, przebywającego na uchodźstwie duchowego przywódcy Tybetańczyków, o podsycanie niepokojów. Dla większości Tybetańczyków dalajlama jest postacią godną najwyższego szacunku.
Według obrońców praw człowieka samobójstwa przez samospalenie stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne Pekinu. Ludzi, którzy dokonują tam samopodpaleń, chińskie MSZ nazywa terrorystami i obwinia dalajlamę o nawoływanie do separatyzmu.
Winą za te akty samospalenia dalajlama obciążył "kulturowe ludobójstwo" popełniane przez Chiny. Nie wezwał bezpośrednio do zaprzestania tej formy protestu. Od dawna zaprzecza oskarżeniom Pekinu, jakoby podżegał do przemocy i dążył do pełnej niepodległości Tybetu.
Chiny rządzą Tybetem od 1950 roku. Pekin zaprzecza, jakoby niszczył tybetańską kulturę i religię. Twierdzi, że jego rządy położyły kres poddaństwu i umożliwiły rozwój tego zacofanego regionu.