Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył w poniedziałek, że w razie konieczności Białoruś może ostro odpowiedzieć na sankcje Unii Europejskiej - informuje niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti".
"Zrozumcie, że na razie znosimy te sankcje, którymi wy, Europejczycy, machacie nam przed nosem. Ale jeśli tylko przekroczycie czerwoną linię, odpowiemy bardzo ostro" - oznajmił Łukaszenka, przyjmując listy uwierzytelniające od 8 ambasadorów, w tym Luksemburga, San Marino i Norwegii.
Łukaszenka podkreślił, że Białoruś leży "w centrum Europy" i przez jej terytorium przewożonych jest "100 mln ton ładunków" ze wschodu na zachód.
"Budujemy terminale na granicy, przepuszczamy wasze ładunki w tę i z powrotem, zapewniamy im bezpieczeństwo. Przez te wszystkie lata, od kiedy jestem prezydentem, nie było ani jednej skargi. Nie rozumiem, czego jeszcze potrzeba Europejczykom? Niestabilnej Białorusi? Przecież nie. Nie podoba się wam Łukaszenka i kurs, który obrał? Ale my od niego nie odstąpimy, dopóki jestem wybierany na prezydenta" - oznajmił.
Łukaszenka ostrzegł, że liczenie na zmianę postawy Białorusi poprzez sankcje, zarzuty czy żądania jest drogą donikąd. Podkreślił, że jego kraj ma wielu przyjaciół i współpraca z Rosją, Chinami, Indiami i Azją Środkową w zupełności mu wystarczy. Zapewnił jednak, że nawet jeśli Białoruś zostanie sama, bez Rosji, Chin czy innych przyjaznych narodów, będzie "do śmierci trwać na miejscu, tak jak w latach 1941-1945, broniąc swojej niepodległości i suwerenności".
Uważa on, że Białoruś nie stwarza problemów ani sąsiadom, ani dalej położonym państwom. "Nie rozumiem, jakie mogą być do nas pretensje" - powiedział, dodając, że "każde państwo ma prawo rozwijać się tak, jak uważa za stosowne, nie stwarzając problemów sąsiadom i innym państwom".
"Przyjrzyjcie się uważnie naszemu krajowi i nie róbcie Białorusi świństw. Przecież na to nie zasłużyliśmy" - mówił.
UE rozszerzyła pod koniec stycznia kryteria stosowania sankcji wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu. Ta decyzja pozwoli Unii karać większą niż dotychczas liczbę Białorusinów poważnie łamiących prawa człowieka oraz przedsiębiorstw współpracujących z Łukaszenką.
Sankcje wobec przedstawicieli władz w Mińsku, w tym Łukaszenki, UE wprowadziła w związku z fałszowaniem wyników wyborów prezydenckich w 2006 roku oraz represjami wobec opozycji na Białorusi. Zamroziła je w okresie ocieplenia stosunków między Brukselą a Mińskiem, ale po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku, rozbiciu opozycyjnej demonstracji w dniu głosowania i skazaniu jej uczestników, w tym byłych kandydatów opozycji, na pobyt w kolonii karnej sankcje wznowiono. Od tego czasu Bruksela poszerzała je i obecnie zakaz wjazdu do UE obejmuje ponad 200 osób.
Sankcje UE miały też inną formę. Zamrożono aktywa trzem firmom związanym z reżimem, a także zakazano eksportu na Białoruś materiałów, które mogłyby być wykorzystywane do represjonowania opozycji czy tłumienia manifestacji.