Niełatwo się odnaleźć w tym nowym świecie, gdzie do Londynu bliżej niż do Warszawy.
Nie poznałem parafianki na ulicy. „Będzie pani bogata!”. Dość długo jej nie widziałem. Pracuje w Niemczech. To jedna z tych, których doliczyć się trudno. Dwa miesiące tam, dwa miesiące tu. I tak w kółko. Sumując okresy nieobecności w domu, w parafii, w Polsce – to nazbierało się kilka lat nieobecności. Niebagatelna sprawa. Ciekawe, ile fiskusowi w ten sposób umyka? Ale tam podatki! Nie poznałem jej z powodu wyglądu. Elegancka, zadbana, delikatny makijaż, włosy przycięte i zgrabnie (zarazem praktycznie) ułożone. Cała postać wydała się smuklejsza i wyższa. Szła, trzymając się prosto i krocząc pewnie. W rozmowie swobodna, dowcipna. Ten opis kiedyś nie pasowałby do niej. Mówię jej o tym. „No, wie ksiądz, człowiek się uczy. A jakbym się nie zmieniła, to bym tam przepadła”. A w domu? Jak oceniają zmiany? „A oceniają pozytywnie, nawet bardzo...”. Urwała, lekko spochmurniała i dodała: „Jednak woleliby, żebym cały czas była tutaj. Coś za coś. Za wielką cenę ta zmiana”. Na tegorocznej kolędzie spotkałem kilka takich dziewczyn i kobiet. Dwudziestolatek „plus”, ale takich po sześćdziesiątce także. Moje parafianki nie są pewnie wyjątkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak