Prokuratura umorzyła 10 lutego postępowanie w sprawie 44-letniego mieszkańca Łodzi, który w rajstopach i przebraniu owada biegał wokół uczestników ubiegłorocznej procesji Bożego Ciała. Według prokuratury nie ma podstaw do stwierdzenia przestępstwa
Do zdarzenia doszło w Boże Ciało w 2011 roku. Podczas katedralnej procesji eucharystycznej 44-letni łodzianin wyskoczył z jednej z bram i podskakując przemieszczał się między wiernymi. Strój mężczyzny stanowiły rajstopy, trampki, druciki zakończone piłeczkami pingpongowymi i różowe skrzydła z czerwonymi kropkami. Po kilku minutach przebieraniec wrócił do bramy, z której "wyfrunął". Jego odbiegające od przyjętych zwyczajów zachowanie szeroko relacjonowały media, zawiadomione przez autora i wykonawcę pomysłu.
Działanie mężczyzny zostało negatywnie ocenione przez proboszcza parafii katedralnej, ks. Ireneusza Kuleszę oraz jednego z wiernych. Złożyli oni do prokuratury doniesienia w sprawie zakłócania uroczystości religijnych i obrazy uczuć religijnych.
W sierpniu 2011 r. prokuratorzy zajmujący się sprawą uznali, że brak jest podstaw do wszczęcia postępowania. Nie dopatrzyli się w zachowaniu 44-latka "złośliwego przeszkadzania w obrzędzie religijnym" i próby poniżenia wiernych.
Na tę decyzję prokuratury składający doniesienie złożyli zażalenie do sądu rejonowego. Sąd uznał zasadność skargi i uchylił decyzję prokuratury, zobowiązując ją do przeprowadzenia czynności.
Prokuratura wszczęła postępowanie ponownie, ale 10 lutego poinformowała, że zostało ono umorzone, gdyż śledczy nie znaleźli podstaw do stwierdzenia, że mężczyzna popełnił przestępstwo. W toku postępowania prokuratorzy ocenili, że nie doszło do obrazy uczuć religijnych "poprzez publiczne znieważenie miejsca przeznaczonego do wykonywania obrzędu". Stwierdzili także, że nie doszło do "złośliwego zakłócenia publicznego wykonywania aktu religijnego".
44-letni mężczyzna "Gazecie Wyborczej" tłumaczył, że nie chciał nikomu przeszkadzać, ale zwrócić uwagę na poważny problem. "Wkurza mnie wszechobecność Kościoła. Konkordat, religia w przedszkolu, święcenie karetek. Przestrzeń publiczna została zaanektowana przez księży i polityków. Próbowałem odzyskać chociaż jej część. Pokazać, że mogę chodzić po ulicy w przebraniu motyla tak samo jak wierni manifestować przywiązanie do religii" - mówił dziennikowi.
Przed czerwcowym incydentem mężczyzna, absolwent łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, nie był szerzej znany, także w samej Łodzi. Jego wystąpienie odbiło się jednak szerokim echem w mediach lokalnych i ogólnopolskich. Wielokrotnie był później przez nie pytany o stosunek do konkretnych elementów obecności Kościoła w przestrzeni publicznej.
Ks. Ireneusz Kulesza podkreślał w rozmowie z KAI, że nie był to pierwszy incydent sprowokowany przez 44-latka. Wcześniej dwukrotnie zakłócał on przebieg uroczystości kościelnych, m.in. w trakcie transmisji Mszy beatyfikacyjnej Jana Pawła II przy łódzkiej katedrze i kilka lat temu, także w trakcie procesji Bożego Ciała, gdy przebrał się za białego niedźwiedzia.