Wczoraj, po pogrzebie Wisławy Szymborskiej wspominali Ją przyjaciele. Autorka „Chwili” musiała patrzeć na nich z wyrozumieniem, bo z tego pożegnania zrobili nadętą akademię.
10.02.2012 15:40 GOSC.PL
Wieczorne spotkanie w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie na żywo transmitowano w programie II TVP. Ale przerwano je tuż przed końcem, bo wyczerpał się limit czasowy. Szkoda, bo na koniec swoje „słowo” miała powiedzieć jedna z najbliższych przyjaciółek zmarłej – wybitna poetka Ewa Lipska. Wzbraniała się przed tym wystąpieniem, bo nie lubi żałoby na sprzedaż, ale zdecydowała się na nie pod presją pomysłodawców pożegnania.
Transmisja spotkania „in memoriam” się skończyła, a potem poleciały reklamy z espumisanem przeciw wzdęciom i podpaskami. Widzowie ekspresowo zostali przeniesieni w inną rzeczywistość. Wieczór wspomnień nosił nazwę „Niepojęty przypadek”, ale dla mnie też był to niepojęty przypadek, że reklamy, przynoszące telewizji kasę, i jakiś marny serial okazały się ważniejsze niż wystąpienia wybitnych ludzi kultury po pogrzebie, bądź co bądź ale naszej Noblistki.
Te moje utyskiwania na telewizję to jedno. Sam charakter wieczoru pożegnalnego nie współgrał z tym co preferowała Wisława Szymborska. Tylko dwa wystąpienia były udanym mrugnięciem okiem do Poetki.
Leonard Neuger, przypominał, że pani Wisława lubiła zupki w proszku, całonocne przyjaciół rozmowy i mieszkała w zwyczajnym bloku przy ul Chocimskiej w Krakowie. Jej sekretarz - Michał Rusinek przytoczył treść ostatnich zapisków swojej Szefowej, że śmierć jest prostsza do opisania niż pełne szczegółów życie. Poza tym zebrani wygłaszali kwestie nie dość, że z zadęciem, to niewiele wnosząc do wiedzy o samej Poetce.
Można by puścić to płazem – ale w tym szczególnym momencie występujący nie powinni skupiać uwagi na sobie tylko Bohaterce spotkania. Wszystko uratowały wiersze autorki „Tutaj”. Przypomniały Jej genialną umiejętność zachwytu nad dziwnością istnienia nas tutaj, na trzeciej planecie od Słońca.
Patrząc na Jej poezję afirmującą nasze bycie można by powiedzieć, że to ogromna afirmacja istnienia. A afirmacja stworzenia jest pochwałą Stwórcy. Ale to już wywody na inny tekst.
Barbara Gruszka-Zych