Wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny, który w czwartek usłyszał dwa zarzuty w śledztwie dotyczącym działań BOR w trakcie wizyt premiera i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu został zdymisjonowany przez ministra SW Jacka Cichockiego.
Po południu rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak poinformowała, że szef MSW Jacek Cichocki zdecydował o zdymisjonowaniu generała z funkcji wiceszefa BOR. Wcześniej Bielawny oddał się do dyspozycji ministra, a szef BOR gen. Marian Janicki zawiesił go w wykonywaniu czynności służbowych. W praktyce oznacza to, że Bielawny pozostaje w rezerwie kadrowej biura.
B. wiceszef BOR został wezwany do prokuratury w czwartek przed południem. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Bielawny (pracuje w BOR od 1991 r.) wychodząc z prokuratury nie wypowiedział się dla mediów.
Mazur wyjaśniła, że w odniesieniu do niedopełnienia obowiązków, zarzut jest bardzo obszerny i mieści się na pięciu stronach formatu A4. Dodała, że treść zarzutu m.in. współgra z ujawnionymi niedawno wnioskami z opinii biegłych. 30 stycznia prokuratura ujawniła 20 "najistotniejszych uchybień" BOR wskazanych we wnioskach przez biegłych, którzy mieli ocenić działania funkcjonariuszy. Według dwóch ekspertów wyznaczonych przez prokuraturę uchybienia te wpłynęły na obniżenie bezpieczeństwa osób chronionych.
Zarzut niedopełnienia obowiązków - dodała Mazur - dotyczy niewykonania czynności, do których wiceszef BOR był zobligowany przepisami oraz braku nadzoru nad czynnościami ochrony osób. W odniesieniu do drugiego zarzutu prokuratura nie ujawniła żadnych szczegółów.
Prokurator poinformowała także, że pierwszy z zarzutów zagrożony jest karą do trzech lat więzienia, a drugi do lat pięciu.
Praska prokuratura bada wątki, które zostały wyłączone na przełomie marca i kwietnia zeszłego roku z głównego postępowania ws. katastrofy smoleńskiej, prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Dotyczą one okresu od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r. i badana jest w nich sprawa ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie i BOR w związku z przygotowaniami wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska (7 kwietnia 2010 r.) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego (10 kwietnia).
Obecnie, jak ujawniła Mazur, w wątkach przekazanych praskiej prokuraturze prowadzone są już dwa śledztwa. W zeszłym tygodniu do odrębnego postępowania zostały wyłączone bowiem kwestie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez BOR. "W tej chwili żaden z wątków nie jest zamknięty" - dodała.
Mazur zaznaczyła również, że postawione w czwartek zarzuty to efekt nie tylko opinii biegłych, ale też wnikliwej analizy dokumentacji związanej z pracą BOR, a także przesłuchań wielu świadków. "W sprawie organizacji lotów zebrano olbrzymi materiał; dzisiejsza czynność była wynikiem blisko 10-miesięcznej pracy prokuratorów" - powiedziała. Przypomniała, że w prowadzonych sprawach do prokuratury w zeszłym roku wpłynęły także materiały z Rosji.
Sformułowane przez biegłych wnioski głosiły, że sposób organizacji i realizacji działań ochronnych, podejmowanych przez funkcjonariuszy BOR był niezgodny z zasadami i pragmatyką, obowiązującymi wówczas w Biurze. Po ujawnieniu wniosków pojawiły się głosy, iż jeden z ekspertów przygotowujących opinię - były funkcjonariusz Biura - pozostaje w konflikcie prawnym ze swoim dawnym pracodawcą.
Mazur poinformowała, że śledczy przez blisko dwa miesiące przygotowywali się do powołania biegłych. "Przez ten czas prowadzili szereg rozmów z różnymi osobami praktycznie i teoretycznie znającymi działalność BOR, w tym byłymi szefami Biura i szefem BBN" - zaznaczyła. Dodała, że prokuratorzy nie stwierdzili, aby istniał spór prawny między biegłymi a BOR; ponadto osoby wyznaczone do przygotowania opinii nie zabierały publicznie głosu w sprawie katastrofy smoleńskiej.
"Doszliśmy do przekonania, że nie ma żadnych przeciwwskazań - ani prawnych, ani merytorycznych, czy faktycznych - do tego, aby powołane osoby wydawały opinię" - podkreśliła prok. Mazur.
W związku z zarzutami postawionymi generałowi z szefem BOR Marianem Janickim spotkał się w czwartek minister SW Jacek Cichocki.
Bielawny służył w Biurze Ochrony Rządu od 1991 r. Przeszedł przez wszystkie szczeble w ochronie osobistej od funkcjonariusza ochrony do szefa ochrony prezydenta. Odbył również liczne kursy i szkolenia specjalistyczne w BOR, Policji, GROM.
Jako wiceszef BOR był odpowiedzialny za działania związane z ochroną najważniejszych osób w państwie i delegacji zagranicznych przebywających na terenie Polski.
Jak poinformowało PAP BOR, Bielawny zgodził się na podawanie swych pełnych danych osobowych.
Główne śledztwo w sprawie okoliczności katastrofy smoleńskiej prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Bada ona m.in. wątek organizacji lotu z 10 kwietnia po stronie wojskowej. W końcu sierpnia ub.r. WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku obsługującym loty najważniejszych osób w państwie. Chodzi o organizację lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi im do trzech lat więzienia.