Poszukujący czy znalazcy?

W uroczystość Objawienia Pańskiego wysłuchałem kazania – dość dobrego – o Trzech Królach jako religijnych „poszukujących”. Mogę się założyć, że tego dnia podobna teza padała z ambon w wielu miejscowościach mojego kraju, a być może również poza nim.

Czy jednak nie jest to trochę podejrzane?

Czy istotą Mateuszowej opowieści o trzech Mędrcach ze Wschodu (Mt 2, 1) nie jest właśnie to, że oni byli znalazcami, a nie jedynie poszukującymi? Co więcej – czyż dalej nie jest powiedziane, że Ten, Którego znaleźli to „nowo narodzony król żydowski”, któremu oni, poganie z dalekich stron, pragnęli ofiarować dary? Czy nie zdradzamy istoty tej czarującej opowieści o astrologach, gwiazdach i karawanie, o „złocie, kadzidle i mirrze” (Mt 2, 11), gdy skupiamy się na poszukiwaniu, a nie na znajdowaniu, choć to ono właśnie było pierwszym momentem spotkania Mesjasza ze światem pogan (co oznacza właściwie większość z nas)?

Nie chcę przesadzać z oskarżeniami. Wszyscy wierzący są „poszukującymi” – jesteśmy w tym posłuszni nakazowi proroka „szukajcie Pana, gdy pozwala się znaleźć” (Iz 55; 6). Nadal jednak twierdzę, że rzecz nie polega na szukaniu, lecz na znajdowaniu. Dwa tysiąclecia po tym, jak przewędrowali cały Lewant, podążając za gwiazdą, Magowie są fascynujący – ze względu na to Kto był uwieńczeniem ich poszukiwań: żydowskie Dziecko, które miało zostać Odkupicielem, nie tylko swojego narodu, ale całej ludzkości. Gdyby Królowie błąkali się po Azji Środkowej i Środkowym Wschodzie dziesięciolecie za dziesięcioleciem, nie byliby w ogóle ciekawymi postaciami, może za wyjątkiem ich roli kronikarzy starożytnych kultur. Nie, rzecz w tym, że Magowie byli religijnymi znalazcami, a nie wyłącznie religijnymi poszukiwaczami. A to, co znaleźli było wypełnieniem ich poszukiwań.

Jest jeszcze jeden problem z naszym współczesnym upieraniem się przy „poszukiwaniu” religijnym: wydaje się, że brakuje mu fundamentalnej dynamiki biblijnej oraz myli wiarę w Boga Biblii z „duchowością”. Proszę przejrzeć sekcję pod nazwą „duchowość” w księgarniach internetowych lub półki opatrzone tą nazwą w zwykłej księgarni, a dowiecie się Państwo dużo o ludzkim poszukiwaniu Boga. Nie będzie to jednak miało zbyt wiele wspólnego z religią wyrastającą z Biblii. Religia Biblii mówi o Bogu wchodzącym w historię i szukającym nas oraz o naszym poszukiwaniu tych ścieżek wiodących ku przyszłości, które wybiera Bóg.

Abraham, którego Kanon Rzymski nazywa „naszym ojcem w wierze”, nie był jakimś ogólnie rzecz biorąc poszukiwaczem duchowym. Abraham, bądź Abram (jak początkowo miał na imię), był wyjątkową jednostką, do której Bóg przemówił niepokojącymi słowami i rzucił mu wyzwanie: Abram miał wyruszyć w drogę do obcego kraju, prowadzony przez Boga, który właśnie wkraczał w historię w nowy i zbawczy sposób. W tej ziemi obiecanej, Bóg miał uczynić z Abrama (któremu zmienił imię na Abraham) „wielki naród (...) i błogosławieństwo” (Rdz 12, 2). Abram, zostawszy Abrahamem, miał podążać za Bogiem poprzez historię. Bóg przejawia zbawczą inicjatywę, Bóg przychodzi poszukując nas. Nie jesteśmy wędrowcami bez kompasu. Nie jesteśmy również tak po prostu znalazcami; jesteśmy tymi, którzy zostali znalezieni.

Ta sama dynamika przenika Ewangelie. Jezus nie jest w nich ukazany jako zwyczajny mędrzec, przyciągający uczniów tylko dlatego, że robi lepsze lekarstwa niż lokalni medycy i opowiada interesujące przypowieści moralne. Nie, Jezus mówi bez ogródek „Pójdźcie za mną” (Mt 4,19; Mk 1,17). W relacji Jana, dwóch uczniów Jana Chrzciciela pyta Jezusa „Nauczycielu – gdzie mieszkasz?” na co Jezus odpowiada „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1, 38-39). Inicjatywa w historii zbawienia jest zawsze boską inicjatywą. Bóg prowadzi, my idziemy za Nim. Bóg wchodzi w historię poszukując nas; my uczymy się, często powoli i nie bez trudności, jak podążać za Bożym prowadzeniem.

To jak współcześnie rozumiemy pojęcie duchowego „poszukiwania” w kontekście chrześcijańskiego życia ma więcej wspólnego z naszą egocentryczną kulturą niż z religią Biblii. W Biblii Boże objawienie jest rozpoznawane w historii, a nie poza nią, w naszych głowach. Poszukiwanie w znaczeniu pogłębiania przyjaźni z Jezusem jest dobre, ale zrozumiejmy najpierw, że zostaliśmy już znalezieni.

George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie

Tłum. Magdalena Drzymała

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

George Weigel