Watykan zatwierdził Statut i celebracje neokatechumenatu, a mimo to gorliwi obrońcy Tradycji wciąż widzą w najbardziej dynamicznym ruchu współczesnego Kościoła podejrzaną „sektę Kiko”.
01.02.2012 12:33 GOSC.PL
Kamera najeżdża na ogromny tłum zgromadzony na zalanym słońcem Placu św. Piotra. Trwa audiencja Benedykta XVI. Nad głowami tłumu łopoczą transparenty Neocatechumenal Way, Cammino neocatecumenale. To codzienny obrazek. Klasyka gatunku.
Spotkanie Młodych w Madrycie. Nad roztańczonymi młodymi powiewają setki flag. I ogromne transparenty neokatechumenatu.
Rozpędzona ulica Bielska-Białej. Na chodniku stoi grupka ludzi i żywo o czymś dyskutuje. Trwa właśnie ewangelizacja uliczna. Zorganizowana przez „neonów”.
Katowice. Osiedle Paderewskiego. Dzwonek do domofonu: „Czy słyszała pani o tym, że Bóg kocha grzesznika?”. Nie, to nie Świadkowie Jehowy. To kapucyni. Ze wspólnot neokatechumenalnych.
Watykan zatwierdził Statut i elementy celebracji, występujące w czasie neokatechumenalnej formacji (dokument wydano po piętnastu latach wnikliwych studiów!). I wydaje się, że spór wokół „neonów” powinien ucichnąć. Tymczasem wystarczy zerknąć na rozgrzane do czerwoności forum Frondy (założone zresztą przez ludzi z Drogi) i portale tradycjonalistów, by przekonać się, że dla wielu te wspólnoty są niezwykle podejrzane. Tajemnicze obrzędy, pieśni nie pasujące nijak do liturgicznego wzorca (ta przeklęta gitara!), brodate rozkrzyczane towarzystwo, któremu między nogami pałęta się masa dzieciaków.
Decyzja Watykanu nie zamknęła ust zaciekłym obrońcom czystości liturgii, którzy od lat na słowo „Droga” reagują histerią.
Nie jestem „neonem”. Od kilkunastu lat stoję „przy Drodze”. A jednak nie pojmuję, skąd w wielu głowach rodzi się taka zawziętość. Czy Jezus nie przypominał swym opornym uczniom, że – ostatecznie – dzieło poznajemy po owocach?
A te są ogromne. Kilka przykładów? Proszę bardzo. Misje „ad gentes”, czyli jeden z najbardziej zdumiewających owoców Drogi. Skok w nieznane. Rodzina, która pakuje manatki i zgłasza gotowość ruszenia z Ewangelią w świat, nie ma bladego pojęcia czy wylosuje Wiedeń czy Niceę (jak w tym roku) czy szare blokowisko byłego NRD. Obecnie takich rodzin, często wielodzietnych, jest ponad 700.
„Droga” tworzy ponad 20 tys. wspólnot liczących od kilkunastu do kilkudziesięciu osób.
Od połowy lat osiemdziesiątych ponad cztery tysiące dziewcząt ze wspólnot wstąpiło do klasztorów klauzurowych, a kilka tysięcy mężczyzn do seminariów diecezjalnych czy zakonnych (ponad 1600 zostało już wyświęconych).
To naprawdę robi wrażenie. Niestety nie na wszystkich.
Więcej w Gościu Niedzielnym 5 lutego w tekście „Przepis na ciasto”
Marcin Jakimowicz