Syryjska armia nasiliła w niedzielę ofensywę w celu odzyskania wschodnich przedmieść Damaszku, w której zginęło ponad 20 ludzi, w tym wielu cywilów. Jednocześnie szeregi armii reżimowej opuszcza coraz więcej żołnierzy - informują obrońcy praw człowieka.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w niedzielę w południe bilans zaciętych walk w okolicach stolicy wyniósł co najmniej 22 zabitych - 16 wojskowych, pięciu cywilów i dezerter z syryjskiej armii.
Inni obrońcy praw człowieka mówią, że na stołecznych przedmieściach zginęło co najmniej 14 cywilów i pięciu bojowników z Wolnej Armii Syryjskiej (WAS), złożonej głównie z dezerterów.
Szczególnie zacięte walki toczą się między regularną armią a dezerterami w Guta, ok. 10 km od Damaszku. Jeden z dowódców Wolnej Armii Syryjskiej relacjonował, że walki zbliżają się do stolicy. Jego zdaniem, coraz więcej żołnierzy przechodzi na stronę przeciwników reżimu, a w sobotę w mieście Rastan dezercji dopuściło się 50 żołnierzy, w tym oficerowie, z których większość dołączyła do WAS. Jej liczebność szacuje się na ok. 40 tys. ludzi.
O świcie do Guta wjechały autobusy i transportery opancerzone z ok. 2 tys. wojskowych, a także co najmniej 50 czołgów. "To wojna miejska. Na ulicach leżą ciała" - powiedział jeden z bojowników w innej miejscowości na przedmieściach Damaszku, Kfar Batna.
W ciągu ostatnich 24 godzin reżim rozpoczął "bezprecedensową ofensywę z użyciem ciężkiej artylerii" przeciwko ośrodkom oporu w okolicach Damaszku, a także w Hamie - twierdzi dowódca WAS.
Od wtorku w rozmaitych aktach przemocy - represjach wobec przeciwników reżimu, atakach na siły bezpieczeństwa, starciach między armią a dezerterami - zginęło co najmniej 230 osób, w tym blisko 150 cywilów - wynika z szacunków agencji AFP. To właśnie nasilenie przemocy doprowadziło do podjęcia w sobotę decyzji o zawieszeniu misji obserwacyjnej Ligi Arabskiej w Syrii.
5 lutego mają się zebrać arabscy szefowie dyplomacji, aby zdecydować, czy ostatecznie zakończyć misję w Syrii i wycofać stamtąd obserwatorów. Do tego czasu obserwatorzy mają pozostać w Damaszku.
Damaszek wyraził zaskoczenie decyzją o zawieszeniu misji i oświadczył, że posunięcie ma na celu wywarcie wpływu na Radę Bezpieczeństwa ONZ i uprawdopodobnienie zagranicznej interwencji w Syrii.
W niedzielę do Nowego Jorku udał się szef Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi, który we wtorek na forum Rady Bezpieczeństwa ma poruszyć temat przemocy w Syrii i zabiegać o poparcie dla planu odsunięcia od władzy prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Przedstawiony przez Ligę plan zakończenia konfliktu w Syrii napotyka jednak opór Rosji i Chin, dwóch stałych członków Rady Bezpieczeństwa, dysponujących prawem weta.
Arabi wyraził nadzieję, że Moskwa i Pekin zmienią stanowisko, ponieważ z tymi krajami "są prowadzone rozmowy".
Demonstracje przeciwko Asadowi, krwawo tłumione przez siły rządowe, wybuchły w Syrii w marcu 2011 roku. Według ONZ od czasu rozpoczęcia protestów, zainspirowanych arabską wiosną, zginęło ponad 5,4 tys. ludzi.